Starszy szeregowy |
|
-
Posty:
11
-
Dołączył:
17.04.2012
|
Dawno mnie nie było, więc ponarzekam
Ogólnie jestem entuzjastą możliwie wysokiego realizmu w grach, stąd też JA2 v1.13, zwłaszcza na mapach WF, bardzo mi podchodzi. Natomiast...
Proponowane teraz zmiany w postaci nadmiernego mikrozarządzania to utrudnienia pozbawione logiki, a nie wprowadzanie realizmu. Spójrzmy po kolei:
1) System pożywienia: pomysł słuszny, a jakże, bo odwodniony i głodny żołnierz wiele nie wywalczy. Problem jednak zaczyna się z dostępnością żywności oraz jej spozyciem, jak i samymi gabarytami/ciężarem wszystkich garnków i patelni jakie są potrzebne do przebycia we względnym zdrowiu drogi z miasta do miasta. A żarcie się psuje, woda nie wszędzie się nadaje, manierki trzeba osobno napełniac, opróżnic się nie da, a skazic ją możesz wodą z bagien możesz. O tablektach filtrujących, że o filtrze ze skarpetki i warstw piachu, żwiru, ziemi tylko wspomnę, nikt widac nie słyszał... a opcja nie tyle jest nieobecna w grze, co rozwiązana domyślnie*.
2) Brudzenie się przedmiotów i broni: czyli jeden z czynników decydujących o wyższości AK47 nad M16 w dźunglach - według anegdot to pierwsze mogło strzelac po miesiącu leżenia na dnie rzeki, to drugie zacinało się zaraz po wyjęciu z fabrycznej skrzyni. Ponownie, pomysł niby słuszny, bo w życiu tak przecież jest, ale czy wzorem chłopców słanych z miejskich dźungli na ryżowiska mamy ręcznie zakładac prezerwatywy na lufy gdy tylko nie plują ołowiem, by woda, błoto i wilgoc nie dokonała dzieła zniszczenia? A i ta opcja w grze została również rozwiązana domyślnie*
3) Niemożnośc naprawy sprzętu do 100%: bo Mcgyver był tylko jeden, a Trevor w szczerym polu śrubokrętem karabinu rakietowego móc naprawic nie powinien. Jasne. Ale już w pełnym sprzętu warsztacie wydłubac błoto z kałacha nawet Biffowi po kilku lekcjach by się udało. Tak w oryginalnej grze, jak i w 1.13 zaimplementowano również ten aspekt: po chwili spędzonej w wodzie sprzęt niszczeje i wzmaga się zacinalnośc. Podobnie dzieje się, gdy używamy "męczącej" sprzęt amunicji, takiej jak AET (najlepiej widac to na tłumikach). A że wyznacznikiem wydajności broni od dawien dawna, tak dla producentów jak i klientów, jest również odpornośc na działania żywiołów, to nie oszukujmy się, że drobny deszczyk w kilka minut zdegraduje mechaniczną maszynę szybkostrzelnej zagłady do stanu nieużywalności oraz naprawy do góra 30%, no chyba że broń trafi do Perko na 20 dni...
4) Przegrzewanie się broni oraz wymiana luf: były to główne argumenty do uznania przez ekspertów MG34 za najlepszy karabin maszynowy 2-ej W.Ś. Był lekki, wolno się przegrzewał, potrafił utrzymac ogień ciągły do momentu potrzeby wymiany lufy, co dzięki łatwości wymiany i odpowiedniemu szkoleniu obsługi zajmowało mniej niż podniesienie się z ziemi przygniecionemu ogniem przeciwnikowi. A technologia się nie cofa w tym zakresie, tylko rozwija, i mimo że przegrzanie się broni może prowadzic co zaciec i uszkodzeń i jako problem wciąż istnieje, nie dajmy się zwariowac*.
Ponarzekałem, powstawiałem "*", więc wyjaśniam już znaczenie owej upierdliwej gwiazdki: otóż głównie dotyczy ona faktu, że ja2, nawet 1.13, ma mechanikę o tyle uproszczoną logistycznie, co wystarczająco sensowną.
1) Czemu się najemnicy nie żywią, a co najwyżej pija piwko w barze albo wode/cole jak sie nabiegają za bardzo, a nam szkoda 5 minut na drzemkę? Pójdźmy dalej: czemu się nie golą i nie myją? Czemu nie chodzą za potrzebą? Odpowiedź jest prosta: żywią się, myją i chodzą. Nie na naszych oczach, jasne, natomiast wyzwalamy przecież Arulco, którego uciskane masy w każdej chwili gotowe są przyjąc nas pod dach, nakarmic, napoic, ogolic, a nawet pochodzic za nami z plecakiem, nosząc nie broń czy noktowizory, ale właśnie żarcie, przybory do mycia, śpiwory. Czemu? Bo mają nas za bohaterów, mimo że Enrico nam zapłacił za przyjazd, a kopalnie pracują na nasz rachunek w zamian za walkę z ciemiężcą. No i bycie tragarzem to dalej forma walki z uciskiem, ale bez takiego ryzyka śmierci jak stawanie z widłami przeciwko czołgom Deidranny. I bez konieczności zadźgania kogoś, co o wiele częściej jest problemem nawet w sytuacji zagrożenia życia, niż by nam się wydawało.
2) Patrz wyżej: Arulcanie "między ujęciami" i starciami, czyli podczas odpoczynków i postojów wyjmują z pakunków szmatki, szczotki, smary i czyszczą oraz konserwują sprzęt, przyuczając się przy okazji jego obsługi by zaraz zostac członkiem milicji obronnej ojczystego miasta, stąd ich trening "od buraka do wojaka" trwa raptem kilka dni.
3) Nie widzę powodu dla którego pełne odrestaurowanie każdego sprzętu bez części zamiennych (bo skąd Perko miałby wytrzasnąc takowe dla karabinu rakietowego to nie wiem) przez małomiejskiego mechanika możliwe jest, a dla najemnika który od lat zajmuje pozycję kwatermistrza armii najemników, jest wykształconym ińzynierem (patrz Trevor czy Barry) i ma odpowiednią wiedzę o broni i kontakty z dostawcami części (chocby Bobby Ray), a także dostęp do narzędzi i warsztatu (wystarczy kawałek dachu i generator prądu by taki polowy warsztat urządzic) nie może zszyc LBE, załatac ubytków w kamizelce czy wymienic lufę o wytartym gwincie w CKM-ie.
4) Kwestia przegrzewania i wymiany luf jest problemem raczej rzadkim przy dobrej znajmości obsługi i użytku broni (co w CV najemnika jest wpisane w pola "wymagane do wykonywania zawodu"), a biorąc pod uwagę naprawy czynione przez najemników/mechaników i wsparcie taboru logistycznego Arulcan może byc spokojnie pomijane w szerszym zakresie, jeśli tylko trzymamy sprzęt w stanie 99-100%
Wnioskiem, wcale nie końcowym, tego już i tak długiego wywodu jest fakt, że autorzy proponowanych zmian wprowadzają zmiany wnoszące wyłącznie mikrozarządzanie funkcjami domyślnie działającymi w grzę, a które uczynią grę niepotrzebnie nużącą (moja armia liczy 30 najemników, kontroluję pół kraju, odpieram ataki na miasta i robię wypady przechwytujące, by miec czas na szkolenie milicji-ekspertów, a teraz mam jeszcze zadbac o ich pełne manierki i żarcie, najlepiej w puszkach?) ignorując zdrowy rozsądek, logikę, a przede wszystkim realia, i to w imię "większego realizmu".
Ponadto, cierpię na syndrom chomikowania sprzętu. Można sprzedawac go miejscowym, lub kasowac, ale raz że mi szkoda "bo może się przydac ten słoik, kiedyś porobię przecież granaty, tylko kulki pozbieram i pokroje C4 miedzianym kablem...", dwa że "z tego zrobię broń podręczną dla snajpera w zespole 3" ale najlepsze "znajdźki" trzeba na ogół i tak wynieśc, naprawic, zeskładowac, sciągnąc zespoły, przezbroic... a sprzetu przy opcji "wróg upuszcza wszystko" i graniu na "insane" jest naprawdę dużo czy to po zdobyciu sektora, czy po odpieraniu kolejnych kontrataków na zdobyte miasta. Męczy mnie tu całkowite zignorowanie logistyki tubylczej i niemożnośc zaprzężenia, mimo posiadania blisko 100% poparcia w kilku(nasto?dziesięcio?!)tysięcznym mieście, do pracy w karawanie może ze 20 mieszkańców z osłami (jak w kraju mają mniej benzyny niż zużywa zgaszony maluch zepchnięty z górki, to używają osłów nie traktorów. Albo innych zwierząt pociągowych, np: popularnych na Bałkanach czy w Am. Płd - starszych kobiet). Opcje mam dwie: albo płacę za kilka osobiście zatrudnionych "mułów", którym sam pakuje i rozpakowuje sprzęt, albo wykorzystuję benzynę, która jest prawie nie do zdobycia, by szofer zrobił X kursów by opróźnic sektor i zawieźc łupy do Kwatety Głównej (o zmianie lokalizacji takowej i związanej z tym przeprowadzce nawet nie ma co myślec...). Gdzie tu sens?
A tubylcy? Teraz jeszcze ok, można ich szkolic, ale... zapłac za szkolenie to złapią za broń, będą umierac i zabijac, rekrutowac ich możesz tysiącami, ale nie znajdzie się nawet pięciu co by w ramach patriotycznej walki niezbrojnej przeniosło kilka gratów z miasta do miasta? Nawet za opłatą? A teraz jeszcze mają nie karmic, nie poic i nie dawac nawet kawałka koca, co by odpłatni wyzwoliciele wilka nie złapali? I to ma byc większy realizm? To jakim cudem wojna w Syrii trwa dłużej niż tydzień, tam już wszyscy rebelianci powinni wyschnąc na wiór, zmęczeni po rzucaniu kamieniami, bo kto im sprzęt czyści albo żarcie daje, skoro "specjaliści od realizmu taktycznego" udowadniają, że tubylcy takimi przyziemnościami się nie trudnią, nawet dając rebeliantom 120% poparcia...
Żeby nie same narzekania były: są jeszcze różne aspekty i możliwości "urealniania" rozgrywki. Większe mapy dla lokacji, jak i całego Arulco (prace ponoc już trwają). "Bohater" o nazwie "Konwój Zaopatrzeniowy" o dużym udźwigu, niech by nawet był odpłatny z ceną za pokonany sektor, jak Skyrider. Większy koszt zakupu broni, a nikły zysk z jej zbytu (tak zarabia się na handlu bronią - jak ktoś potrzebuje gotówki, to i tak sprzeda, zwłaszcza zdobyczny sprzęt który zostawiony w polu zaraz przejdzie w ręce wroga). Handlarz Tony z większą ilością gotówki, ale robiący "dzień targowy" np: raz co 10 dni (przy duuużym kraju), co w połączeniu z rzadkim spływem kasy z kopalni (niech będzie te raz na 10 dni) będzie wymagało mądrej strategi zatrudnienia i zakupów, a przy tym odczuwania obciążeń walki z wrogiem bardziej mobilnym, o lepszym zapleczu. No i czyni z baz zaopatrzeniowych czy konwojów wroga łakome kąski o wyższym priorytecie zdobycia w stosunku do miast. To bardziej strategiczne aspekty, z tych taktycznych aż prosi się o większe wykorzystanie cały dosepny zakres granatów dymnych, łzawiących i błyskowych, wymuszony chocby dobrze obsadzonymi bunkrami albo dostępnością artylerii/lotnictwa dla wroga (ponoc również w fazie testów). Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie takie zmiany znacznie "urealnią", a kategorycznie uatrakcyjnią rozgrywkę bardziej niż symulator podcierania się po przymusowej toalecie (dwa razy dziennie, razy trzydziestu najemników, potem golenie, razy trzydzieści...).
Bite 3h myślenia i pisania posta i na koniec dylemat - za dużo, jak wypracowanie, ale przecież nie skasuję takiej ilości pracy umysłowej... więc życzę miłej lektury
|
|