|
Kapitan |
|
-
Posty:
1154
-
Dołączył:
28.05.2007
-
Skąd:
Z Trakony
|
M'cin pisze: @Jaahquubel - Czasem mam wrażenie, że to Twoje odcinanie POD od metalu wywodzi się od stereotypu, kojarzącego cięższe brzmienia z czystym złem. Rok 2002, młody Jaahquubel siedzi sobie na praktykach w studiu radiowym w radiu katolickim. Chwilę po tym jak DJ zapodał utwór, dzwoni telefon. Słuchacz: - Dlaczego radio katolickie gra muzykę satanistyczną?! DJ: - ? Przecież nie gramy muzyki satanistycznej. Słuchacz: - Jak to nie!?! A co to teraz leci?!
Puszczoną piosenką było "Magnificat" 2Tm2,3 - tekst pochodzi (jak w przypadku prawie wszystkich piosenek tej grupy) z Pisma Świętego, a na dodatek jest w brewiarzu (wszyscy duchowni się nim modlą na okrągło). Ale co tam, jak jest lepsza gitara, to są sataniści i kuniec.
Także stereotyp znam, owszem.
Moje odcinanie P.O.D. od metalu wynika po pierwsze z negacji istnienia takiego podgatunku jak nu-metal, po drugie z tego, że sami muzycy nigdy nie określali swojej twórczości mianem metalu - zawsze była mowa (jeśli już w ogóle była) o hardcorze.
M'cin pisze: Rock i metal są ze sobą powiązane, a że POD mocno wali po gitarach, to będzie kojarzony z metalem. No właśnie wcale nie tak znów mocno. Ostatnia mocniejsza płyta została wydana w dniu zamachu na WTC. Gitarzysta wychowywał się na Santanie i muzyce ludowej pogranicza amerykańsko-meksykańskiego (jego, bodajże, dziadek był prawdziwym mariachi - czyli takim wiejskim grajkiem, nie nosił arsenału w futerale). Basista przed przystąpieniem do P.O.D. grał funky i inne takie. Już prędzej 2Tm2,3 daje mocno po gitarach, a i to na może dwóch płytach. Naprawdę mocno po gitarach to dawał zespół Creation of death, czyli goście z dzisiejszego 2Tm2,3 ale sporo wcześniej, bo w roku 1991. I to był metal. http://wilczypajak.wrzuta.pl/katalog/6R5GVuD5a0t/creation_of_death
M'cin pisze: A co do Gregorian, to powiedziałbym, że czym innym jednak jest śpiew ludzi o mocnych głosach i wykształceniu muzycznym od chwalenia Boga razem z resztą ekipy w świątyni. Oczywiście. A jeszcze czym innym chwalenie Boga przez ludzi o mocnych głosach i wykształceniu muzycznym. Nadchodzą chyba, choć bardzo powoli, takie czasy, że będzie można posłuchać właśnie profesjonalnego śpiewu takiego prawdziwego chorału. Sam chorał zresztą ma moc, więc nie trzeba nie wiadomo kogo, żeby to dobrze brzmiało. Ot, "Bogurodzica" czy znane z mszy ślubnych "O Stworzycielu Duchu przyjdź" to też ten typ muzyki - tylko trzeba to chcieć porządnie śpiewać, bo wybrzdąkanie tego ostatniego na kościołowym klawiszu elektrycznym lub wypiszczenie przez scholę nastolatek to nie to samo. W moim kościele jakiś czas temu śpiewaliśmy na koniec Mszy ten właśnie hymn i wyszło bardzo dobrze, jak na takie pospolite ruszenie. Zgadzam się, że co fachowiec, to fachowiec, ale chorał to taki gatunek, który przede wszystkim trzeba czuć.
M'cin pisze: Sam lubię śpiewać, ale czuję, że nie wychodzi mi to tak jak innym Jest takie powiedzenie, że kto śpiewa, ten modli się podwójnie, ale kto śpiewając fałszuje, ten modli się potrójnie, a kto fałszu słucha - poczwórnie.
|
|