Jagged Alliance Center - Forum

Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 93 ]  Przejdź na stronę   Poprzednia   1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następna
Autor Wiadomość
Kynio
Post : 06 sty 2012 00:27
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Kapral
Kapral
  • Posty: 52
  • Dołączył: 16.12.2011


Fallout 2 - po prostu - najlepsza gra w historii...

Wastelands - bo bez niej nie byłoby Fallouta

Fallout New Vegas - bo dał mi nadzieje, ze współcześnie można zrobić dobrze napisane cRPG (Oblivion :wall: ).

Seria Ultima - bo od czasów Ultimy 4 i Ultimy 5 w cRPG niczego ciekawego nie wymyślono :P

_________________
http://gryziemiajalowa.blogspot.com/


*
 
Stridingshadow
Post : 06 sty 2012 18:20
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Pułkownik
Pułkownik
  • Posty: 2260
  • Dołączył: 07.03.2009
  • Skąd: Bejrut


Kynio pisze:
Fallout 2 - po prostu - najlepsza gra w historii...

Dla mnie Fallout 2 za bardzo odbiega klimatem od jedynki, i twardo obstawiam, że pod tym kątem lepsza jest (przynajmniej dla mnie) każda inna część serii.
Tactics: BoS i 3 doskonale ujmują klimat Fallouta, a NV nieco tylko od niego odbiega, ale i tak jest dla mnie najlepszą częścią serii (może poza jedynką, która jest geniuszem).

Ostatnio zasmakowałem też w Mass Effect'ach.
Przyznam, że nie trawię idei pseudotaktycznych erpegowych FPP, ale fabuła (podobnie jak cała gra) kreowana przez ludzi odpowiedzialnych za KotOR I i II stoi na najwyższym poziomie.

_________________
Obrazek


*
 
momo78
Post : 06 sty 2012 20:45
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Kapitan
Kapitan
  • Posty: 1415
  • Dołączył: 05.11.2007


Stridingshadow pisze:
Ostatnio zasmakowałem też w Mass Effect'ach.
Przyznam, że nie trawię idei pseudotaktycznych erpegowych FPP, ale fabuła (podobnie jak cała gra) kreowana przez ludzi odpowiedzialnych za KotOR I i II stoi na najwyższym poziomie.

BioWare skopało w swoich grach naprawdę dużo rzeczy, nigdy jednak nie była to fabuła.
Co do KotOR'ów, najnowsza gra BW, The Old Republic trzyma ich wysoki poziom. To chyba pierwsza prawdziwa MMORPG.
Jedyny jej minus, to abonament i dość wysokie wymagania, mimo wcześniejszych zapewnień o optymalizacji dla starszych komputerów.
SWTOR wspina się powoli na pierwsze miejsce w moim rankingu, a to nie lada wyczyn :ok: .

_________________
I'm afraid.
I'm afraid, Dave.
Dave, my mind is going. I can feel it.
I can feel it. My mind is going. There is no question about it.
I can feel it. I can feel it. I can feel it.
I'm a... fraid.


*
 
Kynio
Post : 06 sty 2012 21:17
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Kapral
Kapral
  • Posty: 52
  • Dołączył: 16.12.2011


Stridingshadow pisze:
Dla mnie Fallout 2 za bardzo odbiega klimatem od jedynki, i twardo obstawiam, że pod tym kątem lepsza jest (przynajmniej dla mnie) każda inna część serii.
Tactics: BoS i 3 doskonale ujmują klimat Fallouta, a NV nieco tylko od niego odbiega, ale i tak jest dla mnie najlepszą częścią serii (może poza jedynką, która jest geniuszem).


Co do jedynki - być może bym się zgodził, gdyby F2 nie był pierwszą grą z serii w jaką grałem. Jedynka była już dla mnie gorsza (mała, ciasna, i zauważalnie gorszy interface, poza tym słabszy humor, Chris Avalone rządzi). Jeśli chodzi o trójkę... Krowa mać, toż to beznadzieja, a writing robiony na kolanie. "-Hej, starty, szukam mojego ojca, facet w średnim wieku. - A tak, widziałem, ostatnio był w salonie, tam popytaj" :wall: . Głupia konstrukcja świata, infantylna fabuła (w jedynce mogłem PRZEGADAĆ bossa, a tutaj!! wielki robot za którym leze jak ciele. DNO DNO DNO!!!!). Tactics był spoko, ale też lżej pisany i robiony w całości z przymrużeniem oka (zasługa chyba Bryana Fargo).

Stridingshadow pisze:
Ostatnio zasmakowałem też w Mass Effect'ach.
Przyznam, że nie trawię idei pseudotaktycznych erpegowych FPP, ale fabuła (podobnie jak cała gra) kreowana przez ludzi odpowiedzialnych za KotOR I i II stoi na najwyższym poziomie.


Aaa tak, ten wybór - uratować ludzkość dając każdemu w mordę czy miłością i radością?? Kurde , wolność wyboru jak w torze bobslejowym, walki-popamole i infantylna fabuła łącznie z dialogami (och, Sheppard, majn blimsien, jesteś taki męski...). Nie wiem, dla mnie gra 6/10, zupełnie niewykorzystany potencjał eksploracji gwiezdnej.

momo78 pisze:
BioWare skopało w swoich grach naprawdę dużo rzeczy, nigdy jednak nie była to fabuła.



Bioware... taaak... Dragon Age, gdzie można będąc magiem krwi użyć swych mocy w walce z namiestnikiem tronu i nikt nawet nie zauważy. A do tego ten PATOS :crazy: . Zagrajcie w Ultime 4 i porównajcie. Zagrajcie w Ultimę 5 Lazarus (remake U5) i porównajcie. Bioware od czasów BG2 nie robi żadnych dobrych gier.

PS Kotor 2 robili chłopaki z Obsydian - twórcy Fallout New Vegas, Planescape Torment i (niestety, bo to nędza) Neverwinter Nights 2.

_________________
http://gryziemiajalowa.blogspot.com/


*
 
Stridingshadow
Post : 07 sty 2012 00:05
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Pułkownik
Pułkownik
  • Posty: 2260
  • Dołączył: 07.03.2009
  • Skąd: Bejrut


Kynio pisze:
Co do jedynki - być może bym się zgodził, gdyby F2 nie był pierwszą grą z serii w jaką grałem. Jedynka była już dla mnie gorsza (mała, ciasna, i zauważalnie gorszy interface, poza tym słabszy humor, Chris Avalone rządzi). Jeśli chodzi o trójkę... Krowa mać, toż to beznadzieja, a writing robiony na kolanie. "-Hej, starty, szukam mojego ojca, facet w średnim wieku. - A tak, widziałem, ostatnio był w salonie, tam popytaj" . Głupia konstrukcja świata, infantylna fabuła (w jedynce mogłem PRZEGADAĆ bossa, a tutaj!! wielki robot za którym leze jak ciele. DNO DNO DNO!!!!)

Trzymając się tej konwencji, mógłbym powiedzieć, że w porównaniu do F1, F2 był tak przesłodzony, że brakowało tylko tęczy i różowych jednorożców :D

Kynio pisze:
Aaa tak, ten wybór - uratować ludzkość dając każdemu w mordę czy miłością i radością??

Spore uproszczenie, ale większość RPGów sprowadza się właśnie do zabić/przegadać/przekupić/przechytrzyć.
Czasem można z kimś wygrać w wyścigach, ale poza tym istnieje pewna szablonowość.

Kynio pisze:
Kurde , wolność wyboru jak w torze bobslejowym, walki-popamole i infantylna fabuła łącznie z dialogami (och, Sheppard, majn blimsien, jesteś taki męski...)

Tia, najgorsze są właśnie dialogi opcji 'paragon', ale przecież nikt do niej nie zmusza.

Kynio pisze:
Bioware... taaak... Dragon Age, gdzie można będąc magiem krwi użyć swych mocy w walce z namiestnikiem tronu i nikt nawet nie zauważy.

Dragon Age jest do kitu, jak dla mnie w każdym stopniu niedopracowany.
Już kiedyś pisałem o tym: można stworzyć postacie wielu klas i raz, jest edytor twarzy, ale postać główna głosu mieć nie będzie, co z tego że każda inna postać głos ma.
Ekwipunek był śmieszny jak 120, te kanciaste zbroje, skrzydlate hełmy i 'żeliwne' miecze.
Gra rzeczywiście epatowała strasznym patosem, a sama fabuła była niestrawna że grać się w to nie dało.
Wybuliłem za to 13 dych (razem z dodatkiem 'Początek'), i nawet to nie zmotywowało mnie do skończenia gry.

Ale co do ME1 i ME2 twardo obstawiam przy swoim zdaniu, gry są świetne.

_________________
Obrazek


Ostatnio zmieniony 07 sty 2012 00:08 przez Stridingshadow, łącznie zmieniany 1 raz

*
 
fallout152
Post : 07 sty 2012 07:23
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Starszy kapral
Starszy kapral
  • Posty: 121
  • Dołączył: 15.11.2011


Miło jest wiedzieć że nie jestem jednak jedynym antyfanem fallouta3, chociaż nie chcę mi się ponownie zagłębiać w szczegóły. Dragon Age widziałem, za prosty battle system na mój gust i w ogóle wszystko jakieś nudne i niejakie. Ogólnie z nowych gier to lubię chyba tylko Wiedźmina choć i tak głównie ze względu na filmiki, dialogi i pijackie fazy. Do każdego Wiedźmina w edycji kolekcjonerskiej dodawałbym butelkę spirytusu.

_________________
Obrazek


*
 
Kynio
Post : 07 sty 2012 08:25
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Kapral
Kapral
  • Posty: 52
  • Dołączył: 16.12.2011


fallout152 pisze:
Miło jest wiedzieć że nie jestem jednak jedynym antyfanem fallouta3, chociaż nie chcę mi się ponownie zagłębiać w szczegóły.


Gdyby F3 nazywał się Capital Wastelands byłby przeze mnie oceniany mniej surowo - klimatyczne miejsca (Dunwich, nawiązanie do Lovecrafta, tunele metra, po książce Metro 2033 aż się chciało po nich latać, no i pierwsze wrażenie po zobaczeniu pierwszego miasta), wartka akcja i otwarty świat. Ale to miał być Fallout, wiec spodziewałem się ciężkawego klimatu, czarnego humoru i DOBREGO pisania dialogów etc. A co o trzymaliśmy? Klimat buduje Doktor Roboto i Etymologia Motylkowska (brawa do tłumacza za nawiązanie do komiksu o Profesorku Nerwosolku), mutanty wyglądające jak orki z Obliviona i fabuła tak drętwa i napakowana frazesami, że spokojnie mógłby z niej zżynać Coelhio.

Stridingshadow pisze:
Trzymając się tej konwencji, mógłbym powiedzieć, że w porównaniu do F1, F2 był tak przesłodzony, że brakowało tylko tęczy i różowych jednorożców :D


Sprecyzuję - jeśli chodzi o wyższość F1 nad F2 nie mam wątpliwości, ale z F2 związana jest cała tona nostalgii i nie umiem spojrzeć na te gry obiektywnie. Pamiętam, że F2 zupełnie mnie wessał, był jak narkotyk i drugi, alternatywny świat, z którego żal było wychodzić. Co ciekawe z moim angielskim było wówczas koszmarnie, gra oczywiście w oryginalnej wersji, a mimo to grałem. Przeszedłem ją ze 20 razy (nie przesadzam), za KAŻDYM RAZEM ZNAJDUJĄC COŚ NOWEGO! Która inna gra to potrafi??

Stridingshadow pisze:
Spore uproszczenie, ale większość RPGów sprowadza się właśnie do zabić/przegadać/przekupić/przechytrzyć.
Czasem można z kimś wygrać w wyścigach, ale poza tym istnieje pewna szablonowość.


Tylko tych słabych cRPG. Podam przykład: Wyobraź sobie, że w grze cRPG masz zadanie - wejść do budynku, którego pilnuje strażnik. Oto jak wyglądałoby to w różnych grach:

1. Gry kijowo zaprojektowane (Fallout 3, Mass Effect, DA, Oblivion, etc.): zabij strażnika, przekup strażnika, przegadaj strażnika, przemknij się za plecami strażnika (tego w ME nie uświadczysz :P)
2. Gry średnio zaprojektowane (Risen, Gothic, Wiedźmin): wszystkie powyższe + zrób szereg questów dla strażnika, przypodobaj się jego frakcji, zostań kowalem i nałów mu 12 ryb :D (nie no, przesadzam, ale w tych grach bywa dziwnie :P ).
3. Gry dobrze zaprojektowane (Fallouty 1 i 2): wszystkie powyższe; wsadź dzieciakowi bawiącemu się w pobliżu nastawioną bombę do kieszeni i patrz jak wybucha; sprzymież się ze strażnikiem i zabij kolesia, który dał ci questa; wysadź boczną ścianę - po co przełazić obok strażnika?? ; w ogóle olej questa, bo świat jest tak skonstruowany, że i bez tego questa przejdziesz grę, a najlepsza broń leży na półce sklepowej - nie musisz włazić do kanałów i zabijać superghula, żeby zdobyć unikalny miotacz ognia. NIC NIE MUSISZ! Wszystko możesz...

Stridingshadow pisze:
Tia, najgorsze są właśnie dialogi opcji 'paragon', ale przecież nikt do niej nie zmusza.


O nie - najgorsze jest to, że gra ZMUSZA do bycia renegatem ALBO misiem puchatkiem (który powinien wisieć zastrzelony na drzewie :D) - jakakolwiek pośrednia opcja się nei opłaca. A bzdurne "kółko dialogów" z niesprecyzowanymi odpowiedziami powoduje, że przez całą grę w dialogach klikasz dolną lub górną opcję, bo nie raz zdarzy ci się, że na kółku będziesz miał opcję: Nie zgadzam się, komandorze; a postać powie: Ty głupi bucu! (tak, nie przeklinamy... :wall: ) Jesteś najgorszym komandorem na świecie. I jak tu się wczuć w postać? Albo gramy świętoszkowatym baranem, albo totalnym przypałem...

Stridingshadow pisze:
Ale co do ME1 i ME2 twardo obstawiam przy swoim zdaniu, gry są świetne.


Obie cierpią na syndrom Neverwinter Nights (która była pierwszą nieudaną grą BioWare'u z punktu widzenia nie modującego singleplayera, bo multi w tej grze to inny temat) - możesz pójść w lewo, w prawo lub do przodu i do tyłu, ale tak czy siak MUSISZ PÓJŚĆ WSZĘDZIE! Nie masz wolności baldura czy fallouta, MUSISZ i koniec! Możesz wybrać kolejność wykonywania questów i tyle. Tak było w NVW, w DA, w KOTOR i tak masz w ME1. W ME2 jest gorzej, bo tu już twórcy zrezygnowali nawet z pozorów wolności - lecisz galaktyka po galaktyce, zbierasz drużyne A i... koniec gry :crazy: .

Powyższe to wstęp do stwierdzenia, że w oba ME grało mi sie dobrze, ale TO NIE SĄ ERPEGI!! Szczątkowy rozwój postaci, liniowość, zręcznościowa walka powodują, że gry przypominają strzelankę-popamole (chowaj się za osłoną i strzelaj do wroga, tjaaa) TPP i tak je klasyfikuję. Jako takie - dają radę (zwłaszcza system z amunicją w dwójce jest fajny).

_________________
http://gryziemiajalowa.blogspot.com/


Ostatnio zmieniony 07 sty 2012 08:27 przez Kynio, łącznie zmieniany 1 raz

*
 
Stridingshadow
Post : 07 sty 2012 14:52
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Pułkownik
Pułkownik
  • Posty: 2260
  • Dołączył: 07.03.2009
  • Skąd: Bejrut


Kynio pisze:
1. Gry kijowo zaprojektowane (Fallout 3, Mass Effect, DA, Oblivion, etc.): zabij strażnika, przekup strażnika, przegadaj strażnika, przemknij się za plecami strażnika (tego w ME nie uświadczysz )
2. Gry średnio zaprojektowane (Risen, Gothic, Wiedźmin): wszystkie powyższe + zrób szereg questów dla strażnika, przypodobaj się jego frakcji, zostań kowalem i nałów mu 12 ryb (nie no, przesadzam, ale w tych grach bywa dziwnie ).
3. Gry dobrze zaprojektowane (Fallouty 1 i 2): wszystkie powyższe; wsadź dzieciakowi bawiącemu się w pobliżu nastawioną bombę do kieszeni i patrz jak wybucha; sprzymież się ze strażnikiem i zabij kolesia, który dał ci questa; wysadź boczną ścianę - po co przełazić obok strażnika?? ; w ogóle olej questa, bo świat jest tak skonstruowany, że i bez tego questa przejdziesz grę, a najlepsza broń leży na półce sklepowej - nie musisz włazić do kanałów i zabijać superghula, żeby zdobyć unikalny miotacz ognia. NIC NIE MUSISZ! Wszystko możesz...

No właśnie nie do końca.
W W2 czy F3 masz questy alternatywne (jeden dla drugiego) i możesz rozwiązywać jedną sytuację na wiele sposobów.
Oczywiście W2 jest mocno liniowy, bo taka jest konstrukcja jego fabuły, i wymaga udziału gracza w kluczowych jej momentach.
W F3 są zadania których absolutnie nie musisz wykonywać, np. szukając ojca nie musisz łapać cynku w Megatonie, nie musisz rozmawiać z Three-Dogiem, możesz od razu (przypadkowo) znaleźć ojca w krycpie ileśtam.

Kynio pisze:
O nie - najgorsze jest to, że gra ZMUSZA do bycia renegatem ALBO misiem puchatkiem (który powinien wisieć zastrzelony na drzewie ) - jakakolwiek pośrednia opcja się nei opłaca.

"Raczej" bo nie dostajesz ani punktów 'miodności' ani 'badassowości' które służą później jako odpowiednik danego typu retoryki (miodnego bądź badassowego), co nie zmienia faktu, że każde zadanie da się wykonać neutralnie, ale wyniki tego będą różne.
Przyznam, że mam paskudną tendencję do miodności w ME, bo zwyczajnie uznaję, że nie ma sensu niepotrzebnie zabijać.

Kynio pisze:
MUSISZ PÓJŚĆ WSZĘDZIE! Nie masz wolności baldura czy fallouta, MUSISZ i koniec! Możesz wybrać kolejność wykonywania questów i tyle.

W tym sensie, że w ME i ME2 są 'obowiązkowe' zadania główne, które musisz wykonać, i stanowią sporą część gry.
Z tym się zgadzam, szczególnie że w ME2 zabrakło nawet znanej z ME wolnej eksploracji planet (choć tyle dobrze, że nie ma już Mako).
W prawdziwych erpegach jak F2, też masz obowiązkowe zadania, jak przejście świątyni prób, wyprawienie się do Enklawy i zniszczenie platformy, ale główny 'obowiązkowy' wątek fabularny jest tylko małą częścią całego świata gry, i wszystkich questów w ogóle.
Z drugiej strony spróbuj przejść F2 bez wykonywania zadań pobocznych. Nie da rady, musisz siedzieć i bić expy.
W grach takich jak ME czy F3, gdzie poziom wroga jest dostosowany do poziomu gracza, często korzysta się z obowiązkowości niektórych zadań, żeby gracz 'przypadkiem' nie skończył gry za wcześnie.
Gdyby podróż przez przekaźnik Omega 4 była możliwa po zakończeniu misji 'Pochód Wolności', to gracz który zrobiłby to z ciekawości byłby w stanie PRZYPADKIEM skończyć grę.

Takie 'szkieletowanie' i prowadzenie fabuły jest więc czymś pomiędzy absurdem 'from zero to hero' (jak zaczynasz F1, F2 czy Baldura, to manto może Ci spuścić ścierka do podłogi, a jak kończysz to w pojedynkę rozwalasz stado Deathclawów czy Wyvern) a bardziej wyważonym trybem rozgrywki 'od początku sobie jakoś radzę, ale pod koniec to jestem wyspecjalizowany, i daję czadu'.

_________________
Obrazek


*
 
Kynio
Post : 13 sty 2012 13:58
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Kapral
Kapral
  • Posty: 52
  • Dołączył: 16.12.2011


Uff wreszcie znalazłem czas żeby odpisać ;) . Robi się mały off-top, więc może moderatorzy coś przeniosą, ale póki co piszę tutaj.

Stridingshadow pisze:
W W2 czy F3 masz questy alternatywne (jeden dla drugiego) i możesz rozwiązywać jedną sytuację na wiele sposobów.

W W2 masz questy alternatywne tylko do pewnego momentu (akt 2) - co jest dla mnie największym zawodem w tej grze (zręcznościowa rąbanka a-la mortal kombat to inny temat). W F3 wybory są śmieszne (no wiesz, jestem robotem, więc może zatrujesz wodę, co? nic ci za to nie dam, no ale wiesz - ludzie są do bani., Zatrujesz, co? :wall: ).
Stridingshadow pisze:
W F3 są zadania których absolutnie nie musisz wykonywać, np. szukając ojca nie musisz łapać cynku w Megatonie, nie musisz rozmawiać z Three-Dogiem, możesz od razu (przypadkowo) znaleźć ojca w krycpie ileśtam.

To nie ma znaczenia - mamy bardzo ograniczoną wolność. Co z tego, że możemy jakieś zadanie wykonać na 3 sposoby, skoro efekt zawsze ten sam. No i ta durna karma, która nie ma żadnego znaczenia, a nabijanie złej karmy jest wyjątkowo sztuczne.
Stridingshadow pisze:
"Raczej" bo nie dostajesz ani punktów 'miodności' ani 'badassowości' które służą później jako odpowiednik danego typu retoryki (miodnego bądź badassowego), co nie zmienia faktu, że każde zadanie da się wykonać neutralnie, ale wyniki tego będą różne.
Przyznam, że mam paskudną tendencję do miodności w ME, bo zwyczajnie uznaję, że nie ma sensu niepotrzebnie zabijać.


Po torze bobslejowym możesz jechać po lewej, po prawej lub po środku. Tyle na temat ME (całej serii).

Stridingshadow pisze:
Z drugiej strony spróbuj przejść F2 bez wykonywania zadań pobocznych. Nie da rady, musisz siedzieć i bić expy.


Nieprawda. Z wysoką retoryką i pancerzem wspomaganym (i kilkoma superstimpakami) spokojnie przejdziesz enklawę. Polecam Speedrun z F2.

Stridingshadow pisze:
W grach takich jak ME czy F3, gdzie poziom wroga jest dostosowany do poziomu gracza, często korzysta się z obowiązkowości niektórych zadań, żeby gracz 'przypadkiem' nie skończył gry za wcześnie.
Gdyby podróż przez przekaźnik Omega 4 była możliwa po zakończeniu misji 'Pochód Wolności', to gracz który zrobiłby to z ciekawości byłby w stanie PRZYPADKIEM skończyć grę.


Level-scalling z gruntu neguje potrzebę robienia expów, co z kolei zaprzecza idei cRPG. Tym samym F3, ME i Oblivion nie są grami cRPG :P.

_________________
http://gryziemiajalowa.blogspot.com/


Ostatnio zmieniony 13 sty 2012 13:59 przez Kynio, łącznie zmieniany 1 raz

*
 
fallout152
Post : 13 sty 2012 19:28
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Starszy kapral
Starszy kapral
  • Posty: 121
  • Dołączył: 15.11.2011


Level-scalling, czy autoleveling, czy jak zwał to największa możliwa padaka, mi skutecznie obrzydza Obliviona. Jeszcze nigdy nie widziałem żadnej merytorycznej opinii fana autolevelingu. Fajnie jest jak jest zróżnicowany świat i trzeba wbić dużo leveli by tam się wszędzie dostać.

_________________
Obrazek


*
 
Stridingshadow
Post : 14 sty 2012 00:37
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Pułkownik
Pułkownik
  • Posty: 2260
  • Dołączył: 07.03.2009
  • Skąd: Bejrut


Kynio pisze:
Level-scalling z gruntu neguje potrzebę robienia expów, co z kolei zaprzecza idei cRPG. Tym samym F3, ME i Oblivion nie są grami cRPG .

Oszczędzając sobie długich wywodów:
cRPG to akronim od combat ROLE PLAYING GAME.
Combat to walka, zarówno w F3 jak i ME one występują, w Obliviona nie grałem.
Role, to rola.
W typowym 'erpegu' NPC mogą pełnić rozmaite role jak: mięso armatnie, siła uderzeniowa, drużyna bojowa itd... (głównie synonimy).
Jak chcesz mieć naprawdę dobrego speca, to musisz nim być sam.
W dodatku w typowym erpegu wiele umiejętności i potencjalnych ról jest właściwie bezużytecznych.
Co z tego, że można być handlarzem, skoro pomimo wszelkiej obfitości nie będziemy potrafili trafić z naszej superdrogiej spluwy w długą ścianę stodoły?
Co z tego, że można być złodziejem, skoro w Enklawie um. złodziejskie nie znajdą większego zastosowania?
Co z tego, że da się grać (i wygrać) postacią niebojową, skoro i tak wszyscy będą grali postaciami bojowymi?
W sytuacji, kiedy każdy w drużynie robi to samo, a o wygranej przesądza różnica poziomu drużyny gracza względem poziomu drużyny wroga, to nie jest to żaden erpeg, ani nawet ceerpeg.

Nabijanie expów ma tyle samo wspólnego z erpegiem, co kupowanie większej spluwy ma wspólnego z taktyką.
Taktyka polega na tym, żeby przy podobnej (lub gorszej) liczebności i podobnym (lub gorszym) uzbrojeniu pokonać przeciwnika z minimalnymi stratami własnymi.
Erpeg polega na wykorzystaniu RÓŻNORODNYCH umiejętności drużyny, do radzenia sobie z przeważającymi przeciwnościami (tia, erpeg z definicji jest drużynówką).
Każdy idiota potrafi przyekspić, a potem iść tłuc przeciwników słabszych o 20 leveli, i nie ma to nic wspólnego z odgrywaniem roli.
Autoleveling zmusza gracza do tego, żeby tak zarządzał umiejętnościami drużyny, żeby pokonać przeciwnika sposobem, a nie exploitem/superstimem/pancerzem wspomaganym.

fallout152 pisze:
Jeszcze nigdy nie widziałem żadnej merytorycznej opinii fana autolevelingu.

A ja jeszcze nie słyszałem merytorycznej opinii fana truskawek z bitą śmietaną.
Typowy fan truskawek z bitą śmietaną potrafi mówić jedynie o tym, że truskawki ze śmietaną (a szczególnie bitą) są dobre, ponadto tylko one są truskawkami z bitą śmietaną, co nie jest prawdziwe dla wiśń w czekoladzie...

_________________
Obrazek


Ostatnio zmieniony 14 sty 2012 00:38 przez Stridingshadow, łącznie zmieniany 1 raz

*
 
Aver
Post : 14 sty 2012 06:25
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Sierżant
Sierżant
  • Posty: 259
  • Dołączył: 07.04.2010


Ogólnie rozumiem ideę skalowania poziomów to jednak po tym jak przez przypadek na początku F3 spotkałem Death Clawa i go zabiłem zwykłym pistoletem mimo poziomu "trudnego" to uznałem że nie przepadam za tym rozwiązaniem ;).


Ostatnio zmieniony 14 sty 2012 17:19 przez Aver, łącznie zmieniany 1 raz

*
 
Stridingshadow
Post : 14 sty 2012 17:01
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Pułkownik
Pułkownik
  • Posty: 2260
  • Dołączył: 07.03.2009
  • Skąd: Bejrut


Aver pisze:
Ogólnie rozumiem ideę skalowania poziomów to jednak po tym jak przez przypadek na początku F3 spotkałem Death Clawa i go zabiłem zwykłym pistoletem mimo poziomu "trudnego" to uznałem że nie przepadam za tym rozwiązaniem .

Fakt, skasowanie Deathclawa z pistoletu 10mm to lekka przeginka.

Z drugiej strony idea tego stwora jest czymś na miarę legendy.
Nikt kto to widział, nie przeżył, chyba że chodzi o mega naexpionego bohatyra xD
I znów mamy tu konflikt, tym razem między ideą potwora, a ideą gry.
Idea gry jest taka, że ma być autoleveling, idea potwora jest taka, że ma mieć względnie wysoki lvl względem typowej dla gry postaci :crazy:

Osobiście rozwiązałbym kwestię deathclawów nieco inaczej niż autorzy F3.
Zamiast robić z niego czołg z pazurami, wystarczy mu dać bardzo dużą prędkość (większą niż sprintującego człowieka) oraz właściwości kamuflujące (wg. fabuły F1 i F2 deathclawy takowe mają).
A HP mogą pozostać średnie, w końcu one nie mają na sobie kewlaru ani stalowych płyt, tylko zwykłą skórę (nawet bez łusek), i nie powinny być bardziej kuloodporne od gekonów, tylko szybsze, i ew. silniejsze.

_________________
Obrazek


*
 
Kynio
Post : 15 sty 2012 13:25
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Kapral
Kapral
  • Posty: 52
  • Dołączył: 16.12.2011


Stridingshadow pisze:
Oszczędzając sobie długich wywodów:
cRPG to akronim od combat ROLE PLAYING GAME.
Combat to walka, zarówno w F3 jak i ME one występują, w Obliviona nie grałem.


http://pl.wikipedia.org/wiki/CRPG

cRPG to w moim (i nie tylko moim) rozumieniu COMPUTER RPG - czyli komputerowa rpg. Walki występują we wszystkich grach cRPG bo taka ich specyfika (chyba że ktoś zaliczy SIMSY do cRPG, ale to temat na dłuższą rozprawkę).

Stridingshadow pisze:
W dodatku w typowym erpegu wiele umiejętności i potencjalnych ról jest właściwie bezużytecznych...

Nie rozumiem, co to ma do tematu. Wykorzystanie skilli zależy od designu. Jak autor gry nie ma pomysłu (Oblivion), tpo skille są niepotrzebne, bo jeden kij, czy wroga przegadasz, czy zdzielisz pałą.

Stridingshadow pisze:
Nabijanie expów ma tyle samo wspólnego z erpegiem, co kupowanie większej spluwy ma wspólnego z taktyką.
Taktyka polega na tym, żeby przy podobnej (lub gorszej) liczebności i podobnym (lub gorszym) uzbrojeniu pokonać przeciwnika z minimalnymi stratami własnymi.
Erpeg polega na wykorzystaniu RÓŻNORODNYCH umiejętności drużyny, do radzenia sobie z przeważającymi przeciwnościami (tia, erpeg z definicji jest drużynówką).
Każdy idiota potrafi przyekspić, a potem iść tłuc przeciwników słabszych o 20 leveli, i nie ma to nic wspólnego z odgrywaniem roli.
Autoleveling zmusza gracza do tego, żeby tak zarządzał umiejętnościami drużyny, żeby pokonać przeciwnika sposobem, a nie exploitem/superstimem/pancerzem wspomaganym.


1. Co ma Fallout 3 do taktyki i dopasowuywania możliwości drużyny????? Sam widzisz, że F3 nawet w Twoim myśleniu nie jest cRPG. Nie ma też drużyny, a wrogów rozwalasz, bo masz lepszą spluwę i możesz użyć 500 stimpaków za free, bo wystarczy wejść w PipBoya.
2. Brak lvl-scallingu nie oznacza, że nie ma taktyki - weź na przykład BG2 - tam Kagnaxxa trudno pokonać na 7 i na 20 poziomie. Wiele walk jest trudnych, bo gra ma dobry design, a nie dlatego, że wróg ma 500000 HP i wielką pał.. eee... miecz.
3. Albo Gothic 2 - nawet na wysokim levelu, jak sie rzucisz na bandę orków, to musisz uważać. Tyle...

Stridingshadow pisze:
A ja jeszcze nie słyszałem merytorycznej opinii fana truskawek z bitą śmietaną.
Typowy fan truskawek z bitą śmietaną potrafi mówić jedynie o tym, że truskawki ze śmietaną (a szczególnie bitą) są dobre, ponadto tylko one są truskawkami z bitą śmietaną, co nie jest prawdziwe dla wiśń w czekoladzie...


Miło że porównujesz fanów bitej śmietany z truskawkami do fanów level-scallingu. Tak jak truskawki z bitą śmietaną są smacznym śmieciożarciem, pustym napychaniem kalorii, tak level scalling jest celowany jako rozwiązanie dla leniwych designerów, którzy po prostu lepszemu graczowi rzucają potężniejszego szczura - po co się starać?

Stridingshadow pisze:
Osobiście rozwiązałbym kwestię deathclawów nieco inaczej niż autorzy F3.
Zamiast robić z niego czołg z pazurami, wystarczy mu dać bardzo dużą prędkość (większą niż sprintującego człowieka) oraz właściwości kamuflujące (wg. fabuły F1 i F2 deathclawy takowe mają).
A HP mogą pozostać średnie, w końcu one nie mają na sobie kewlaru ani stalowych płyt, tylko zwykłą skórę (nawet bez łusek), i nie powinny być bardziej kuloodporne od gekonów, tylko szybsze, i ew. silniejsze.


Zgadzam się - to mogłoby być ciekawe. Ale rozwiązanie to widziałbym w F:NV, gdzie level-scalling praktycznie nie istnieje :P.

_________________
http://gryziemiajalowa.blogspot.com/


*
 
Stridingshadow
Post : 15 sty 2012 15:25
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Pułkownik
Pułkownik
  • Posty: 2260
  • Dołączył: 07.03.2009
  • Skąd: Bejrut


Kynio pisze:
Nie rozumiem, co to ma do tematu. Wykorzystanie skilli zależy od designu. Jak autor gry nie ma pomysłu (Oblivion), tpo skille są niepotrzebne, bo jeden kij, czy wroga przegadasz, czy zdzielisz pałą.

Właśnie na tym to polega, że albo nie rozumiesz, albo zmieniasz temat.
Proponuję też zejść z tematu Obliviona, bo jak mówiłem, nic o tej grze nie wiem, i się nie wypowiadam.

To, co chciałem podkreślić, to fakt, że tzw. klasyczny erpeg różni się tym od byle strzelanki, że upgrade'ować można nie tylko spluwę/miecz/kij/łuk, ale również umiejętność posługiwania się powyższymi.
Poza tym wiele tzw. ambitnych erpegów posiada wiele właściwie bezużytecznych umiejętności, które są w tej grze dla picu, i otoczki 'bogatego systemu'.
Pod kątem rozwinięcia postaci taki rasowy erpeg jak F2 nie ma żadnej wyższości nad rasowym FPSem jak NOLF2.

W takiej sytuacji, gdzie w większości erpegów można grać tylko jedną rolę (wojaka), to sam termin RPG jest wydumany zarówno dla F2, jak i ME2, a szczególnie dla W2.

Jest to nawiązanie do Twojej wcześniejszej wypowiedzi:
Kynio pisze:
Level-scalling z gruntu neguje potrzebę robienia expów, co z kolei zaprzecza idei cRPG. Tym samym F3, ME i Oblivion nie są grami cRPG .

Na którą moja skrócona odpowiedź brzmi: żadna z gier wymienionych w temacie nie jest prawdziwym cRPG czy RPG w ogóle, bo (patrz wyżej).

Może zrozumiesz, a może nie.

Kynio pisze:
2. Brak lvl-scallingu nie oznacza, że nie ma taktyki - weź na przykład BG2 - tam Kagnaxxa trudno pokonać na 7 i na 20 poziomie. Wiele walk jest trudnych, bo gra ma dobry design, a nie dlatego, że wróg ma 500000 HP i wielką pał.. eee... miecz.

Kagnaxx ma 90% odporności na obrażenia fizyczne, 100% odporności na wszelkie zaklęcia, wymaga użycia broni ze statem >= +4, żeby go trafić, i jest niewrażliwy na 'zabójcze ciosy'.
Jeżeli to jest synonim dobrego designu, a nie wydumanych statów/większego młotka, to chyba nie mówimy tym samym językiem.

Kynio pisze:
1. Co ma Fallout 3 do taktyki i dopasowuywania możliwości drużyny????? Sam widzisz, że F3 nawet w Twoim myśleniu nie jest cRPG. Nie ma też drużyny, a wrogów rozwalasz, bo masz lepszą spluwę i możesz użyć 500 stimpaków za free, bo wystarczy wejść w PipBoya.

A ja powiedziałem, że jest prawdziwym erpegiem?
Powiedziałem, że się fajniej gra, a system autolevelingu sprawia, że rozgrywka nie rozbija się o erpegowe bzdury a la "wielka pała +20/ odporność na ataki fizyczne 90%"

Kynio pisze:
3. Albo Gothic 2 - nawet na wysokim levelu, jak sie rzucisz na bandę orków, to musisz uważać. Tyle...

Ale w G2, a tym bardziej w G1 postać na 30 levelu kładzie postać na 1 levelu jednym ciosem, podczas gdy postać z 1 levelu nie ma szasny nawet zranić postaci z 30 levelu, choćby ta stała jak posąg.

Kynio pisze:
Miło że porównujesz fanów bitej śmietany z truskawkami do fanów level-scallingu. Tak jak truskawki z bitą śmietaną są smacznym śmieciożarciem, pustym napychaniem kalorii, tak level scalling jest celowany jako rozwiązanie dla leniwych designerów, którzy po prostu lepszemu graczowi rzucają potężniejszego szczura - po co się starać?

Szanowny rozmówco.
Truskawka z bitą śmietaną oprócz dużej ilości kalorii posiada także potencjał dostarczania znacznej przyjemności, i poprawiania nastroju.
Życie jest krótkie, i co niektórzy wolą z niego korzystać.
Ja np. lubię jeść truskawki ze śmietaną/wiśnie w czekoladzie (i mimo tego nie mam żadnej nadwagi), wykonywać pracę, która daje mi satysfakcję, i czerpać przyjemność z życia na wiele innych sposobów.
To jak Ty korzystasz z życia jest wyłącznie Twoją sprawą, i nie mi Ci dyktować sposób na życie.
Masz prawo żyć 120 lat mordując się otrębami (mówię 'mordując' bo długie życie bez przyjemności jest raczej wyzwaniem/karą a nie nagrodą samą w sobie, i jako takie wydaje mi się bezsensowne, ale to tylko moja ocena).
Możesz sobie grać w gry, w których najpierw trzeba tygodniami expić, żeby było w ogóle po co iść dalej, tymczasem ja wolę gry, w które gra się przyjemnie.
Dla mnie autoleveling to po prostu krok do przodu, bo dzięki niemu nie trzeba przechodzić gry po sznurku "expisz na szczurach, potem expisz na goblinach, potem na orkach, a potem zabijasz bossa i ju łin, gejm ołwer", tylko odwiedzasz sobie kolejne lokacje w dowolnej kolejności, co nie znaczy że ma być łatwo.
Sztandarowym przykładem gry z autolevelingiem jest właśnie JA2, ponieważ tam wyszkolenie i wyposażenie wroga zależy od tzw. 'game progress', czyli tego, ile udało Ci się zająć miast, a zatem ile masz dochodu i doświadczenia.
Masz oczywiście prawo biczować się grami, które dla zasady korzystają ze starych rozwiązań, w imię jakichś wyższych (dla mnie nieznanych) zasad, i życzę Ci wszystkiego dobrego na tej (lub każdej innej dowolnie wybranej) drodze życia.

Kynio pisze:
Zgadzam się - to mogłoby być ciekawe. Ale rozwiązanie to widziałbym w F:NV, gdzie level-scalling praktycznie nie istnieje .

Istnieje, tylko jest nieco mniej wyrażony niż w F3.
Sytuacje w F3, kiedy gdzieś w metrze można było spotkać super-mega-czołg w kształcie zombie skłoniły autorów do rewizji mechanizmów gry.
W NV na 20lvl. spotkasz głównie młode Cazadory, a na 30 głównie dorosłe, podobnie z deatchlawami, i różnica jest druga.
Podobnie jest z bandytami, w zależności od Twojego poziomu będą do Ciebie naparzać z pistoletów, bądź granatników.
Przez to paradoksalnie gra staje się czasem trudniejsza wraz ze wzrostem doświadczenia.

_________________
Obrazek


*
 
Nowy temat Odpowiedz w temacie Przejdź na stronę   Poprzednia   1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następna


cron