|
Starszy kapral |
|
-
Posty:
95
-
Dołączył:
06.12.2007
-
Skąd:
Włodawa
|
Wkońcu się przełamałem i zacząłem grać bez wczytywania po śmierci najemników, czy też po postrzałach dających minus do danego atrybutu. Poza tym powróciłęm do czystego JA2, które mimo znacznego uproszczenia w stosunku do 1.13 sprawia mi wiele frajdy. Gram na expercie w trybie realistycznym i jak narazie idzie mi bardzo dobrze. Na skład początkowy wybrałem Buns, Igora, Barry'ego oraz Meltdown. IMP - nocne operacje, broń auto. Niedawno dołączył Wolf, mimo że mam jedną kopalnię. Gasket z Flo siedzą w San Monie - on naprawia sprzęt, ona sprzedaje sprzęt za wyższe ceny niż inni najemnicy. Do noszenia sprzętu służą Bull, Dimitri, Haywire oraz Hamous, a do szkolenia samoobrony Ira i Gumpy. Zajmuję wszystkie sektory i na bierząco naprawiam sprzęt, tak by kamizelki, hełmy i broń były w świetnym stanie. Zawsze zajmuję wszystkie sektory, jednak na początku kieruję się na San Monę by zdobyć kasę na opłacenie najemników. Co ciekawe udało mi się wygrać tylko dwie walki, mimo to Kingpin był zdumiony Po San Monie zdobyłem Drassen, które nie sprawiło mi żadnych problemów. Następny krok do rakiety na wschodzie - tam tylko snajper z SKS-em zdołał poważnie postrzelić mi dwóch najemników. Kolejnym celem było obejść wszystkie "sektory północy". Co ciekawe z jednego wroga bardzo szybko wypadło M24 z lunetą, które co prawda nie zabija za pierwszym razem, ale na początku zadaje całkiem niezłe obrażenia, a co najważniejsze trafia prawie zawsze w głowę z rąk Buns. Jeśli chodzi o zgony to przytrafił mi się tylko jeden. Świeżo najęci Razor z Haywirem eskortowali mechanika Gasketa do San Mony. Niestety na drodze zostali zaatakowani przez dzikie koty o nocnej porze. Wpierw kotki rzuciły się na Gasketa, pozostawiająć go w stanie agonii, a następnie jeden z kocurów dwoma machnięciami łap zabił mojego ulubionego Razora. To był ostatni kot, który został zastrzelony z serii przez zrozpaczonego Haywira. Muszę przyznać, że wolę walczyć w dzień. Noc jest nieprzewidywalna i nieraz już miałem wielkie szczęście, gdy przeciwnicy zamiast skupić się na moim pojedynczym najemniku woleli postrzelić kilku, poważnie ich raniąc. Teraz czeka atak na kopalnie w Chitzenie, która nie powinna sprawić kłopotów (moje bronie to 2xG41, 3xSKS i 1xM24). Najlepszym najemnikiem jest Buns, która jest strasznie niedoceniana. Świetny strzelec, a przy tym "możliwy medyk". Polecam wszystkim grę bez ciągłego wczytywania, szczególnie tym obytym z grą. Gra dostaje rumieńców, jesteśmy skupieni na poczynaniach naszych wojów, a nawet może podskoczyć nam ciśnienie gdy przeciwnik zaatakuje z zaskoczenia - a jaka radość jest gdy przeciwnik z bardzo bliskiej odległości trafi nas tylko raz w głowę i cudem ktoś uniknie śmierci Czekam na przeciwników z moździerzami...
Edycja - Niestety śmierć poniosła mi już druga osoba. Zaatakowałem przeciwnika od złej strony na krzyzówce między Drassen, a San Moną. Oni mieli lepsze miejsca do ukrycie i tym sposobem po trzech strzałach zginął Haywire. Niestety nie zdążył się wycofać,a jak wiadomo ma niski współczynnik zdrowia. O mało nie przełaciłem życiem Bulla i Hamousa, którzy dostali porządny łomot. Nie pozostało mi nic inngo jak wycofanie grypy "noszników" do innego sektora (mimo że w sektorze pozostało tylko sześciu przeciwników).
_________________
|
|