Jagged Alliance Center - Forum

Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 76 ]  Przejdź na stronę   Poprzednia   1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna
Autor Wiadomość
Popuś
Post : 23 sty 2008 21:17
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Młodszy chorąży
Młodszy chorąży
  • Posty: 382
  • Dołączył: 01.06.2006
  • Skąd: I tak tu nie trafisz


biernik master pisze:
i, przynajmniej u mnie, zachodzi fajna reakcja, a mianowicie kiedy czytam o bohaterach JA2 to pojawia mi się w głowie "filmiq" złożony ze scenek poszczególnych tur

Widzicie, sami tworzycie sobie "filmik", nie potrzeba Wam nic więcej oprócz scenariusza :D Tak swoją drogą to częśc najemników jest oczywiście dobierana do opowiadania tak, aby (prawie) każdy miał szansę "zobaczenia" swojego ulubionego najemnika w akcji, bo myślę, że jakoś się fajniej robi, kiedy śledzi się poczynania nieodłącznego członka oddziału w grze ;)

biernik master pisze:
zwłaszcza podczas pacyfikacji tego mieszkanka w ostatniej części

Szkoda, że w grze nie można zaskoczyć przeciwników w łóżkach :devil:

nemrod, spoko, spoko ;) Po prostu liczę też na trochę krytyki, wytknięcia błędów, a Ty już to zrobiłeś, więc teraz na Ciebie liczę w tej kwestii :D

PS. Przypominam, że Wasze sugestie mogą mieć wpływ na kształt opowiadania ;)


*
  WWW
nemrod
Post : 24 sty 2008 07:13
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Starszy chorąży
Starszy chorąży
  • Posty: 603
  • Dołączył: 28.07.2006


Przeczytalem i musze powiedziec ze mnie zainteresowalo i to mocno. Specjalista od literatury nie jestem, tylko mature z polskiego zdalem na poziomie rozszerzonym, a jesli chodzi o literature, to wole mroczne polityczne powiesci, typu "Rok 1984". Mimo wszystko najbardziej podoba mi sie motyw w Londynie. Troche tylko wykrakales pod koniec odcinka trzeciego. Razacych bledow stylistycznych sie nie doszukalem, co wynika byc moze z mojej niewiedzy. Czy ty juz cos moze kiedys pisales i ktos naprawde obeznany Cie pochwalil, czy tylklo masz do pisania smykalke???
Tak btw to mozesz troche mocnego jezyka wrzucic, chyba szefostwo :P sie nie obrazi, a mlodziezy to nie zdemoralizujesz bo ja w ich wieku to nie znalem takiego slownictwa jak oni teraz...

_________________
.


*
 
Popuś
Post : 24 sty 2008 16:41
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Młodszy chorąży
Młodszy chorąży
  • Posty: 382
  • Dołączył: 01.06.2006
  • Skąd: I tak tu nie trafisz


nemrod pisze:
Mimo wszystko najbardziej podoba mi sie motyw w Londynie.

Ze względu na: (zaznaczyć poprawne)
a)Londyn
b)Stephena
c)rozwój akcji
d)coś innego
:)

nemrod pisze:
Troche tylko wykrakales pod koniec odcinka trzeciego

Chodzi o sama końcówkę i Rudolfa i Thora czy to, że Franz i Tom wybierają się do USA i Europy?

nemrod pisze:
Czy ty juz cos moze kiedys pisales i ktos naprawde obeznany Cie pochwalil, czy tylklo masz do pisania smykalke???

Właściwie to pisuję głównie do szuflady, czasem jak się na lekcjach nudzę to coś tam skrobię, a potem wylatuje to do kosza :P Swego czasu dałem np. "Protest" (to do czego linka dałem w tym temacie) na pewnej stronie, gdzie mi napisali, iż jest to "historia dość dziecinna i szkolnie poprawna" oraz, ze "teraz tak się juz nie pisze, spójrz jak młodzi ludzie bawią się językiem polskim". Generalnie była to opinia jakieś polonistki. Co do innych takich przypadków to własnej polonistce bym w życiu nic nie dał. Żeby straciła o mnie dobre zdanie? ;)

nemrod pisze:
Tak btw to mozesz troche mocnego jezyka wrzucic, chyba szefostwo sie nie obrazi, a mlodziezy to nie zdemoralizujesz bo ja w ich wieku to nie znalem takiego slownictwa jak oni teraz...

Nie lubię zbyt dużej ilości wuglaryzmów w języku pisanym, jakoś tak mnie drażnią... Oczywiście parę "urwałów" się znajdzie - głównie u Rudolfa :P Mocniejszy język generalnie zostawiam na sytuacje, gdzie faktycznie będzie pasował.


*
  WWW
nemrod
Post : 24 sty 2008 20:52
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Starszy chorąży
Starszy chorąży
  • Posty: 603
  • Dołączył: 28.07.2006


Popuś pisze:
Ze względu na
napiecie, czyli rozwoj akcji rzecz jasna. Troche mi to przypominalo akcje z gier, np. misje z "Mafii". Niezly motyw, taki growo-filmowy.

Popuś pisze:
gdzie mi napisali, iż jest to "historia dość dziecinna i szkolnie poprawna" oraz, ze "teraz tak się juz nie pisze, spójrz jak młodzi ludzie bawią się językiem polskim"


Moje zdanie jest takie, ze kazdy, kto nie jest jak 99% innych ludzi, to jest odrzucony i zbesztany i wogole nie do zaakceptowania. Mozna to nazwac podazaniem za moda, duchem czasu itp. Tylko Ci "specjalisci" nie zdaja sobie sprawy z tego, ze nikt nic nie musi robic, zyby sie komus przypodobac. Pisz co chcesz, mysl co chcesz, wazne by Tobie to sprawialo przyjemnosc. Ja moze i wypowiedzialbym sie na jakims forum filozoficznym czy literackim, ale tego nie robie, bo wiem ze tam sa same mole ksiazkowe, ktore maja wiedzy w cholere, ale nie ze wzgledu na swoja inteligencje, tylko na ilosc przeczytanych ksiazek, ktore znaja na pamiec. Zreszta juz za bardzoi sie rozpisalem. Pisz jak Ci pasuje ;) .

_________________
.


*
 
Popuś
Post : 26 sty 2008 10:40
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Młodszy chorąży
Młodszy chorąży
  • Posty: 382
  • Dołączył: 01.06.2006
  • Skąd: I tak tu nie trafisz


Wersja czytelniejsza niż ta w formie postu

9 sierpnia 2001
Londyn, Wielka Brytania


Stephen, trzymając w rękach dwie walizki, czekał na swoim piętrze na windę. Został już pobieżnie przesłuchany przez policję, a ponieważ funkcjonariusz zastał go pod prysznicem dość łatwo uwierzono, że Rothman nic nie wie o uzbrojonym człowieku, który zabił trzech stróżów prawa i jednego z gości hotelowych. Stephen obawiał się, że kobieta, do której pokoju wtargnął z bronią w ręku, może go rozpoznać. Na szczęście jednak nie mieli okazji się spotkać po raz drugi, a podany przez nią rysopis był zbyt chaotyczny, aby policja mogła na jego podstawie go rozpoznać.
Kiedy wchodził do windy przypadkowo uderzył walizką jakiegoś mężczyznę stojącego w środku. Stephenowi dość dziwne wydało się, że człowiek ten cały czas przygląda mu się jakby z niedowierzaniem, ale nie miał zamiaru się nad tym dłużej zastanawiać. Bardziej interesowało go kto sprzątnął Arnolda Schwarza, a później wezwał do hotelu policję. Wiedział, że na świecie ma wielu wrogów, którzy wiele by dali, aby widzieć go spokojnie leżącego w drewnianym pudełku, ale nie uważał, by ktokolwiek z nich organizował coś takiego. Prędzej strzelono by mu w ciemnej uliczce w plecy.
Po wyjściu z windy skierował się prosto do recepcji, po drodze kiwnął głową mijanemu policjantowi, który wcześniej słuchał jego zeznań.
-Dzień dobry, - zwrócił się uprzejmie do recepcjonisty – oddaję klucz do mojego pokoju. Chciałbym powiedzieć, że pobyt tutaj był niezwykle miły, ale niestety wypadki dzisiejszego dnia mi go trochę popsuły.
-Niezwykle mi przykro, - tłumaczył mężczyzna odwieszając klucz – ale takie przypadki dotychczas nie miały miejsca w hotelach naszej sieci. Sam pan rozumie, panie Johnson, że mogło się to wydarzyć równie dobrze w hotelu Plaza.
-Być może. – machnął ręką „pan Johnson” – W każdym bądź razie i tak dzisiaj musiałem wracać do domu, do Stanów... do widzenia – dorzucił i skierował się w stronę wyjścia. Wydawało mu się, że w szklanych drzwiach odbiła się sylwetka człowieka, który dziwnie na niego patrzył w windzie, ale kiedy się odwrócił nie zobaczył go, więc zapominając o tym zdarzeniu wyszedł na Pitt’s Head Mews, gdzie czekała już na niego taksówka.

Klaus Meyer wprost nie wierzył własnym oczom. Stephen Rothman nie dość, że żył, że nie został pojmany przez brytyjską policję to jeszcze cały i zdrów opuszczał hotel narzekając na wydarzenia tego dnia. Niemiec wiedział, że jego zleceniodawca nie będzie zadowolony z takiego rozwoju wypadków i że będzie musiał zaplanować kolejna pułapkę na Rothmana... Zdawał sobie sprawę z tego, że teraz nie uda się wyciągnąć najemnika na następną „podłożoną” misję, więc trzeba będzie uderzyć na niego bezpośrednio... Tyle, że to może kosztować życie wielu ludzi Klausa...

Wsiadłszy do taksówki kazał zawieźć się na Heathrow skąd faktycznie odchodził samolot do Stanów Zjednoczonych, na który naprawdę kupił bilet. Nie zamierzał tylko do tego samolotu wsiadać. Pożegnawszy się z kierowcą skierował się do budynku lotniska. Pokręcił się chwilę po hali, kupił i zjadł hot-doga, a potem wziął swój bagaż i wyszedł na postój taksówek.
-Old Brompton Road – podał numer domu
-Pan ze Stanów, prawda? Zgaduję po akcencie – zapytał kierowca włączając prawy kierunkowskaz
-Tak, urodziłem się tam, ale od jakiegoś czasu mieszkam w Anglii. – odpowiedział patrząc w okno, po czym dodał sugerując, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę– Podróże samolotem strasznie mnie męczą, a ta nie należała do tych najprzyjemniejszych...

Helen przywitała go w samym drzwiach od razu rzucając mu się na szyję. Miała jasnobrązowe włosy sięgające jej do ramion, nad którymi lekko kręciły się w górę. Wysoka, szczupła, o niezwykle zgrabnych nogach, wąskiej talii i wcale nie takim dużym biuście od razu wpadła w oko Stephenowi. Poznał ją dwa miesiące temu w nieodległym Science Museum na Harrington Road, kiedy to przyglądała się z zaciekawieniem jakieś maszynie parowej. Rothmana oczywiście o wiele bardziej zainteresowała piękna kobieta, więc postanowił zawiązać znajomość. Jak widać owocną, bo niecałe dwa tygodnie później Helen dostała własny komplet kluczy do jego mieszkania.
Wiedząc, że dziewiątego sierpnia ma wrócić z „trzydniowej podróży służbowej do Stanów” musiała postanowić, że zrobi mu niespodziankę. Swoją drogą Stephen widząc ubraną ją w krótkie dżinsowe spodenki, w niezwykły sposób podkreślające krągłość jej pośladków, i obcisłą czarną bluzeczkę uznał, że ten dzień jeszcze może okazać się całkiem udany...

Wpatrywał się w jej brązowe, wesołe oczy, kiedy ona, opierając się o jego brzuch, dłonią gładziła klatkę piersiową. Podobnie jak Stephen, Helen potrafiła być w łóżku nie do zmordowania, co mu oczywiście odpowiadało, ale dzisiaj, po wydarzeniach z hotelu Hilton i wspaniałym seksie z tą piękną kobietą najzwyczajniej w świecie opadł z sił.
-Z czego się śmiejesz? – zapytał widząc rozbawienie na jej twarzy
-Chyba pierwszy raz udało mi się Cię zmęczyć, mój ty tygrysie.
-Mówiłem ci, że nie lubię latać samolotami, a lot z Miami do Londynu do najkrótszych nie należy. – po chwili dodał – Masz ochotę gdzieś wyskoczyć? Strasznie zgłodniałem, a w lodówce raczej nic nie ma.
-Co ty byś beze mnie zrobił? – usiadła na łóżku – Dzisiaj rano zrobiłam trochę zakupów, ugotuję coś, a ty w tym czasie odpocznij sobie, bo do wieczora musisz zregenerować siły. – uśmiechnęła się dwuznacznie, wstała i zaczęła się ubierać.

Z kuchni wydobywał się niezwykle przyjemny zapach, który wywołał u Stephena nagły przypływ śliny do ust, jednak „pod groźbą kary śmierci” nie wolno mu było zajrzeć do kuchni zobaczyć co też Helen tam pichci. Z braku innego zajęcia postanowił napisać maila do Organizacji z informacją co się stało w hotelu i zapewnieniem, że nic mu nie jest. Uznał też, że jutro, może pojutrze wybierze się gdzieś nad kanał La Manche razem z Helen. Swego czasu już tam był, zatrzymał się wtedy w niedużym, przyjemnym hoteliku jakieś 10 minut drogi samochodem od Dover. Tam odpocznie po akcji-pułapce i zastanowi się co zrobić dalej. Oczywistym było, że ze „zleceniodawcą” nie uda mu się już skontaktować. Sprawdził tylko stan konta i z zadowoleniem stwierdził, że pięćdziesięcioprocentowa zaliczka, jakiej żądał nadal bezpiecznie leży na w jego banku.
Wyciągnął laptopa spod biurka i zabrał się za pisanie maila do Hansa Yorgana.

Wyspa Gary’ego, Filipiny

Dochodziła 23 czasu lokalnego, kiedy to na monitorze Hansa wyświetliło się powiadomienie o nowej wiadomości pocztowej. Yorgan rzucił okiem na nadawcę, a widząc nazwisko Rothmana uznał, że wysłał on informację o szczęśliwym powrocie z akcji. Nie spodziewając się komplikacji u Stephena postanowił, że mail może poczekać aż on sam ułoży wreszcie te teczki najemników na swoich miejscach.


Berlin, Republika Federalna Niemiec

Thor i Rudolf jedli obiad w restauracji dworcowej na Ostbahnhof. Żaden z nich nie zamówił alkoholu, oboje pili zwykłą wodę. Rozmawiali na temat ostatnich wakacji na Wyspie Gary’ego.
-Szkoda, że Stephen w tym roku się nie pojawił. – powiedział Thor
-Tak, może bym go wreszcie ograł w tego pierdolonego pokera. – uśmiechnął się szelmowsko i dodał – Ale zdaje się, że nasz niebieskooki przystojniak wyrwał jakąś Brytyjkę i ciepło mu jest z nią w łóżku.
-Podobno całkiem ładna jest... Słuchaj, a wiesz gdzie on ją poznał?
-Nie, pewnie w jakimś klubie albo innym takim miejscu. W sklepie by raczej panienek nie wyrywał... Może w jednym z tych angielskich pubów.
-No to się zdziwisz, - zaśmiał się Thor – bo poznał ją jakieś dwieście metrów od swojego mieszkanka. Z nudów poszedł do Science Museum i tam ją sobie przyuważył.
-Kurwa, co on w muzeum robił? – śmiejąc się głośno zapytał retorycznie Rudolf, ale zaraz spoważniał i zmienił temat – Wypożyczyłeś sobie samochód?
-Jasne, to niebieskie BMW, które stoi przed dworcem. A ty co masz na parkingu?
-Srebrny mercedes. Pojedziemy razem, ale na wszelki wypadek lepiej, żeby każdy miał swój samochód.
-Nie przesadzasz z tą ostrożnością? – zapytał Kaufman odkładając sztućce na talerz
-Mam niepokojące przeczucie, że coś pójdzie nie tak jak ma być...

Wyspa Gary’ego, Filipiny

-Cholera jasna! – zaklął Hans, kiedy przeczytał maila
Stephen pisał, że cała akcja to była pułapka, ale na szczęście w porę zdążył wrócić do pokoju. Ponieważ miał dzisiaj się wyprowadzić nikt nie zwrócił uwagi na to, że opuszcza hotel akurat tego dnia. Rothman prosił, aby Organizacja spróbowała dotrzeć do zleceniodawcy, choć wątpił, aby odpowiedział. W ostatnim akapicie napisał, że wyjeżdża do Kent i zatrzyma się na tydzień w The Garden House Hotel, 10 minut drogi samochodem od centrum Dover. Mają mu nie przeszkadzać, bo jedzie tam z Helen, która oczywiście nie wie czym on się zajmuje, poza tym nie chce sobie psuć należnego wypoczynku.

Berlin i Falkenhagen, Republika Federalna Niemiec

Thor trzymał się jakieś sto pięćdziesiąt metrów za mercedesem prowadzonym przez Rudolfa Steigera. Kierowali się nad jezioro Falkenhagen, na zachód od granic Berlina. Wybrali trasę dłuższą o jakieś dziesięć kilometrów, ale za to teraz mogli jechać jedną z otaczających Berlin autostradą zamiast stać w mieście w korkach. Zakładali, że pokonanie około trzydziestu pięciu kilometrów powinno im zająć trochę ponad trzy kwadranse, ale Thor spoglądając na prędkościomierz stwierdził, że jadąc z prędkością dyktowaną przez Rudolfa podróż od hotelu nad jezioro zabierze im niecałe czterdzieści minut. I dobrze, będzie więcej czasu na robotę...
W Falkenhagen zjechali z większych dróg na Kantstrasse, uliczkę wzdłuż której stały okazałe rezydencje z równie okazałymi ogrodami. Po jakimś kilometrze Thor zobaczył, że Rudolf włączył prawy kierunkowskaz i skręca w ulicę Geibelallee, którą przejechali niecałe sto metrów, po czym mercedes zjechał w lewo, w wąską przecinkę nadbrzeżnego lasu. Steiger zaparkował samochód między drzewami, a chwilę później BMW stanęło dwa metry dalej.
-Będziemy musieli kawałek dojść. – powiedział Rudolf wyciągając torbę, w której trzymał swój ekwipunek.


*
  WWW
Popuś
Post : 29 sty 2008 13:33
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Młodszy chorąży
Młodszy chorąży
  • Posty: 382
  • Dołączył: 01.06.2006
  • Skąd: I tak tu nie trafisz


Wersja czytelniejsza niż ta w formie postu

Noc z 9 na 10 sierpnia 2001
Falkenhagen, Republika Federalna Niemiec


Noc była gwieździsta, ale bezksiężycowa, gdzieś na horyzoncie pojawiały się pierwsze chmury zwiastujące koniec kilkudniowych upałów. Nad wodą wiał delikatny, przyjemny wiatr. Liście na drzewach trącane jego tchnieniem szumiały cichutko, jakby nieśmiało, nie chcąc zakłócić całkowitej ciszy. Ciszą natomiast nie przejmowały się insekty, które bzycząc wesoło latały między Thorem i Rudolfem nie mogąc się zdecydować czyja krew będzie smaczniejsza.
-Kurwa... – mruknął Steiger – Trzeba się było jakimś aerozolem wypryskać. Pomyślałem o każdym cholernym szczególe z wyjątkiem pieprzonych komarów. – uderzył się dłonią w kark, na którym kolejny owad zasiadł do kolacji – Cicho tu trochę, co nie?
-Taaa, jeśli oni zaczną strzelać to się narobi hałasu...
Rudolf położył zieloną torbę podróżną na masce mercedesa. Wyciągnął z niej dwa MP5SD5. Była to wyciszona wersja słynnego niemieckiego pistoletu maszynowego kalibru 9mm Parabellum. Podał broń koledze, potem znów sięgnął do torby po dodatkowe magazynki zawierające po 30 naboi. Steiger, w przeciwieństwie do Thora, założył celownik optyczny z czterokrotnym powiększeniem. Na niewielkie odległości może się nie przydać, ale za paskiem miał jeszcze, szwajcarskiej produkcji, pistolet SIG-Sauer z dokręconym tłumikiem. Obaj mężczyźni ubrani byli na czarno, na głowach mieli kominiarki. Początkowo chcieli po prostu wysmarować twarz odpowiednią farbą, ale o ile tego pierwszego można się łatwo pozbyć, o tyle ze zmyciem drugiego może być pewien problem. Rudolf przeszedł na tył samochodu, otworzył bagażnik, do którego wrzucił pustą torbę i wyjął z niego dwie kevlarowe kamizelki kuloodporne, takie jakich używa niemiecka policja. Najemnicy szybko założyli je na siebie i sprawdzili godzinę. Dochodziła północ.

Franz Steinbrück widział z okna drugiego piętra dwa nadjeżdżające samochody. Domyślił się, po tym jak zatrzymały się w leśnej przecince, że najemnicy przybyli wykonać swoje „zadanie”, które w rzeczywistości było pułapką zastawioną przez sprytnego Niemca. Franz słyszał już o niepowodzeniu, jakie spotkało tego idiotę Klausa – wypuścił z rąk Stephena Rothmana. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż ten Szwajcar, udający obecnie Amerykanina, może być jednym z najgroźniejszych przeciwników, ale uważał, że pułapka w Londynie nie mogła się udać. Trzeba było go tam zabić, a nie wzywać gliny.
-Kurt, Otto – powiedział to trzymanej w ręce krótkofalówki – przygotujcie swoich ludzi na powitanie naszych gości. Właśnie nadjechali od Geibelallee, a samochody zatrzymali w tej przecince między drzewami, dokładnie tak jak się spodziewaliśmy. – chwilę słuchał potoku słów wyrzucanych przez Kurta – Nie, nie wiem czy ustawili samochody tak, aby od razu móc wyjechać na drogę, nie widziałem stąd, ale zakładam, że nie zdążą do nich wrócić...

Wysoki, dobrze zbudowany, niebieskooki blondyn o kwadratowej szczęce przypiął krótkofalówkę do paska i podniósł wytłumiany karabin maszynowy leżący na stole.
-Panowie! – Kurt odezwał się do dziewięciu mężczyzn, którzy otoczyli go półkolem – Nasza zwierzyna właśnie przybywa! – roześmiał się – Pokażmy skurwielom, gdzie raki zimują! Nawet jeśli nasz plan przewiduje, że ci najemnicy się zaczną wycofywać to wpadną w ręce Otta to chyba nie pozwolimy, żeby to jego ludziom przypadł wieniec laurowy, prawda? – podniósł karabin i zakrzyknął – Wykończmy zasrańców!

Otto, wraz z piątką swoich ludzi, leżał ukryty w trzcinach przy brzegu jeziora. Widzieli światła nadjeżdżających samochodów, ale niestety nie mogli dojrzeć najemników przez gęstą zasłonę z drzew. Otto nie był zadowolony, że on i jego ludzie służą tylko jako zabezpieczenie na wypadek jakiegoś niepowodzenia ze strony Kurta. Był przekonany, że gdyby to jego oddział czekał w budynku to takie „zabezpieczenia” nie byłyby potrzebne.

Rudolf i Thor ruszyli w stronę budynku, który miał być meliną handlarzy bronią. Duży, dwupiętrowy dom ogrodzony był dwumetrowym, betonowym murem. Steiger przewiesił swoją broń przez ramię i, ostrożnie chwyciwszy brzeg ogrodzenia, podciągnął się do góry. Powoli rozejrzał się wokół i ze zdziwieniem stwierdził, że nie widzi ani jednego strażnika.
-Jak? – szeptem zapytał Thor
-Tak jak w całej okolicy, tak i tu jest kurewsko cicho – odpowiedział mu i opuścił się na ziemię. – Nie widziałem tam żadnego strażnika, a w domu ciemno. Albo są cholernie nieostrożni, albo ich nie ma...

Franz od urodzenia wychodził założenia, że jeśli chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam. Co prawda był prawie pewny, że Kurt sobie poradzi z dwójką najemników, a nawet gdyby tamci próbowali ucieczki to Otto ich zabije w czasie odwrotu, ale i tak wolał się dodatkowo zabezpieczyć. Kiedy tylko nadał komunikat to swoich ludzi wyszedł z wynajmowanego domu na Geibelallee. Przeszedł kilkanaście metrów chodnikiem, po czym wpadł na pewien pomysł. Przeskoczył przez żywopłot sąsiadów i pobiegł na drugi koniec ich posesji, skąd miał dość dobry widok na zaparkowane między drzewami samochody. Właśnie obserwował jak dwóch ludzi zakłada kamizelki kuloodporne, gdy za plecami usłyszał warczenie psa.
Tego nie przewidział.

Londyn, Wielka Brytania

Klaus Meyer ślęczał nad mapą Dover szukając ulicy, na której znajduje się ten cholerny The Garden House Hotel, w którym chciał zatrzymać się Rothman. Na szczęście najemnikowi nawet nie przyszło do głowy, żeby sprawdzić czy jego telefon nie jest na podsłuchu. Co prawda Klaus zawiódł się, iż Stephen nie zadzwonił do centrali Organizacji, ale telefonicznie rezerwował pokój w hoteliku, więc Niemiec przynajmniej wiedział, gdzie Rothman się wybiera.
I z kim.

Falkenhagen, Republika Federalna Niemiec

Powoli zaczął się odwracać, a jednocześnie sięgnął do kabury przy pasie, gdzie trzymał swojego Desert Eagle’a. Żałował, że nie ma przy sobie żadnej cichej broni, bo strzał z tej armaty postawi całą okolicę na nogi i może zniweczyć plan pozbycia się dwóch najemników Organizacji. Zobaczył przed sobą dużego owczarka niemieckiego szczerzącego swoje kły i groźnie warczącego. Wiedział, że uciec nie zdąży, a za wszelką cenę nie chciał narobić hałasu, więc starał się jak najdłużej zwlekać z oddaniem strzału. Nagle jego krótkofalówka ożyła.
-Tu Otto, cele właśnie przeszedł przeszły przez ogrodzenie od strony południowej, zajmujemy stanowiska.
W tym samym momencie pies szczeknął i skoczył w kierunku Niemca. Franz, dosłownie w ostatniej chwili, wpadł na pewien pomysł. Rzucił swój pistolet prosto w otwartą paszczę psa, który błyskawicznie zatrzasnął na nim swoje zęby. Mężczyzna błyskawicznie przetoczył się przez lewe ramię i, nim owczarek wylądował na ziemi i odwrócił się w stronę człowieka, już ściskał w ręce nóż bojowy. Kiedy pies po raz drugi skoczył na swoją ofiarę, Franz szybko rzucił się na plecy wystawiając jednocześnie prawą rękę w górę.

Kiedy w nocnej ciszy rozległo się szczeknięcie psa obaj najemnicy odruchowo odwrócili się w kierunku hałasu.
-Kurwa, - mruknął Rudolf – już myślałem, że mamy psy na ogonie. Swoja drogą ciekawe co wkurzyło tego, co szczekał.
-Pewnie zobaczył jakiegoś kota. – Thor wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę domu.
Był to duży, piętrowy dom z podpiwniczeniem. Według informacji, jakie dostali od zleceniodawcy skład broni miał znajdować się właśnie w piwnicy, natomiast „sypialnie” handlarzy na górze. Nie wiadomo ilu ich było, ale najemnicy, choć przygotowani na prawie każdą ewentualność, nie spodziewali się zbytnich problemów. W końcu tamci ludzie głównie sprzedają broń, a nie z niej strzelają...
Mężczyźni ostrożnie zbliżali się do okien domu. Choć w środku było ciemno możliwe, że ktoś na parterze trzymał wartę. Na razie wszystko przebiegało jednak pomyślnie. Kiedy podeszli do ściany budynku Rudolf ostrożnie zajrzał przez okno do środka. W mroku nie zobaczył zbyt wiele, ale właściwie był pewien, że nikogo nie ma w dużym salonie na dole. Skinął na Thora, a ten podał mu, niesiony przez siebie łom.
-Tylko zrób to po cichu. – powiedział cicho Thor, który w tym czasie obserwował teren wokół domu.
Rudolf sprawnie otworzył okno łomem, robiąc przy tym jak najmniej hałasu. Chwilę czekali, aby się upewnić, że nikt nie słyszał jak się włamują, po czym kolejno weszli do środka.

W piwnicy Kurt doskonale słyszał jak najemnicy wchodzą do środka. Nie miał jednak zamiaru zareagować – wolał czekać na nich tutaj, na dole, wraz z czterema swoimi ludźmi. Pozostała piątka czatowała na piętrze. Dzięki temu ich przeciwnicy zostaną wzięci w dwa ognie i nie wyjdą z tej operacji żywi...

Franz starał się uspokoić drżące ręce, kiedy podchodził do niebieskiego BMW. Z kieszeni kurtki wyciągnął małe pudełko, wziął głęboki oddech i położył się pod samochodem. Przyświecając sobie małą latarką trzymaną w zębach przymocował bombę do podwozia. Kiedy już był spokojny w stu procentach uzbroił ją. Teraz pozostał mu już tylko mercedes i przy pierwszym wstrząsie umieszczone przez niego ładunki wybuchną. Być może wystarczy tylko moment zapłonu?

Zgodnie z, ustalonym wcześniej planem, Thor i Rudolf postanowili najpierw zabezpieczyć piwnicę. Dzięki temu odetną przeciwników od trzymanej na dole broni. Wątpili, aby wszyscy handlarze spali z pistoletami pod poduszką, więc miało to ułatwić robotę najemnikom.
Pierwszy na schody wszedł Steiger. Broń trzymał gotową do strzału, gdyby tylko zobaczył jakiegoś nieprzyjemnego typa. Kilka stopni za nim szedł Thor. Na dole wszystkie światła były pogaszone, więc pomieszczenie tonęło w mroku, lecz mimo to Steiger bezbłędnie ocenił, że jest ono większe niż na planach. Na pewno sięgało głębiej w ziemię, gdyż sufit znajdował się wysoko nad podłogą. Jakieś trzy metry przed nim stały drewniane skrzynie, zapewne znajdowała się w nich broń. Schylony podbiegł do pierwszej z nich, kątem oka dostrzegł, że Thor chowa się za drugą, kiedy rozbłysły mocne światła, a powietrze zaroiło się od kul wystrzeliwanych z wyciszonej broni maszynowej.


*
  WWW
Popuś
Post : 04 lut 2008 20:07
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Młodszy chorąży
Młodszy chorąży
  • Posty: 382
  • Dołączył: 01.06.2006
  • Skąd: I tak tu nie trafisz


Cóż, muszę Was przeprosić i chyba walnę prosto z mostu:
Niestety mój sprzęt ostatnio totalnie nawala (na płycie głównej kolejno kondenstatory idą), co powoduje wysypy windy i innego softa - tak więc kolejne odcinki Organizacji nie pojawią się w terminie (ściślej rzecz ujmując - nie pojawią się jeszcze przez jakieś dwa tygodnie) Pomijając częste restarty co chwila wyrzuca mnie z worda (nie, reinstalka office'a nie pomogła). Muszę poczekać jeszcze trochę na nowy sprzęt i wtedy będę mógł wrócić do pisania...
Przepraszam za zwłokę, ale niestety nic nie poradzę, to że przeglądarka jeszcze czasem sie jednak uruchomi zaczyna zakrawać powoli na cud...


*
  WWW
nemrod
Post : 05 lut 2008 12:36
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Starszy chorąży
Starszy chorąży
  • Posty: 603
  • Dołączył: 28.07.2006


Nie martw sie. Ja sqam nie mialem czasu dokladnie przeczytac tych dwoch ostatnich odcinkow, wiec nie dalwalem komentarzy (zreszta nikt nie dawal). Akurat tak sie sklada ze za 2 tyg bede mial dostep do netu i wtedy mozesz walic, a ja bede oceniac :) .

_________________
.


*
 
Len
Post : 05 lut 2008 12:40
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Generał broni
Generał broni
  • Posty: 4003
  • Dołączył: 02.06.2006


nemrod pisze:
Akurat tak sie sklada ze za 2 tyg bede mial dostep do netu i wtedy mozesz walic, a ja bede oceniac :) .

Dopiero za 2 tygodnie. Jasny gwint :D


*
  WWW
Popuś
Post : 05 lut 2008 14:32
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Młodszy chorąży
Młodszy chorąży
  • Posty: 382
  • Dołączył: 01.06.2006
  • Skąd: I tak tu nie trafisz


Len pisze:
nemrod napisał/a:
Akurat tak sie sklada ze za 2 tyg bede mial dostep do netu i wtedy mozesz walic, a ja bede oceniac .

Dopiero za 2 tygodnie. Jasny gwint

Ja nowego sprzętu szybciej też nie będę miał...


*
  WWW
biernik master
Post : 05 lut 2008 21:39
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Kapral
Kapral
  • Posty: 65
  • Dołączył: 06.07.2006
  • Skąd: Poznań


szkoda...
bo fabuła wciąga!

_________________
"Żyj i pozwól umrzeć"


*
 
nemrod
Post : 08 lut 2008 13:27
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Starszy chorąży
Starszy chorąży
  • Posty: 603
  • Dołączył: 28.07.2006


Len pisze:
Dopiero za 2 tygodnie. Jasny gwint :D


Dokladnie tak. Zreszta obecnie pisze z kafejki w Polsce ;) . Tak btw widzę Len ze awatara sobie stuningowałeś (a raczej zubożyłeś).

biernik master pisze:
szkoda...
bo fabuła wciąga!


Poczekaj cierpliwie. Ja wierzę w Popusia i na pewno się doczekamy ciągu dalszego :> .

_________________
.


*
 
Popuś
Post : 17 lut 2008 09:25
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Młodszy chorąży
Młodszy chorąży
  • Posty: 382
  • Dołączył: 01.06.2006
  • Skąd: I tak tu nie trafisz


Dobra wiadomość dla wszystkich, którzy czytali "Organizację" - seria na ekrany Państwa monitorów wraca już w sobotę 23 lutego ;)
Ze względu na dłuższą przerwę w publikacji odcinków w sobotę pojawi się odcinek przypominający i podsumowujący wydarzenia z pierwszych pięciu, zaś szósty opublikowany będzie w niedzielę. Kolejne odcinki pojawiać się będą już normalnie - w soboty i wtorki.
Mam nadzieję, że losy najemników znów Was zainteresują ;)


*
  WWW
biernik master
Post : 01 mar 2008 07:25
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Kapral
Kapral
  • Posty: 65
  • Dołączył: 06.07.2006
  • Skąd: Poznań


Panie Popuś!

Wierni czytelnicy czekają na dalsze relacje o przygodach bohaterskich psów wojny!

dziś sobota, 1 dzień marca, więc jakby nie patrzeć macie opóźnienie ;)

_________________
"Żyj i pozwól umrzeć"


*
 
Popuś
Post : 01 mar 2008 18:41
Cytowanie selektywne Odpowiedz z cytatem
Offline
Awatar użytkownika
Młodszy chorąży
Młodszy chorąży
  • Posty: 382
  • Dołączył: 01.06.2006
  • Skąd: I tak tu nie trafisz


Wybaczcie, że trzeba było tyle czekać, ale czasem jest tak, że człowiek się budzi i stwierdza, że nie ma siły wstać, a termometrowi brakuje skali - rozchorowałem się na tyle, że komputer oglądałem z drugiego końca pokoju z pozycji leżącej... Na szczęście już wróciłem do formy i oto szósty odcinek "Organizacji" - dzisiaj czysta akcja, ale już niedługo zgłębimy się trochę bardziej w psychikę najemników;)

Wersja czytelniejsza niż ta w formie postu

Noc z 9 na 10 sierpnia 2001
Falkenhagen, Republika Federalna Niemiec


Rudolf odruchowo zasłonił oczy dłonią chroniąc je przed blaskiem silnych reflektorów umieszczonych po drugiej stronie piwnicy. W pierwszej chwili nie zorientował się, że są pod ostrzałem – zdał sobie z tego sprawę chwilę później, gdy dotarł do niego odgłos rykoszetujących kul. Przeciwnik również używał broni z tłumikami. Tylko dlaczego?
Przywarł plecami do drewnianej skrzyni mając jednocześnie nadzieję, że pociski przeciwnika jej nie przebiją i nie poszatkują mu kręgosłupa. Zerknął w stronę Thora, którego spojrzenie mówiło wiele o tym, jak bardzo nie wie do końca co się wokół niego dzieje. Ostrożnie wychylił się zza swojej osłony i dojrzał kolejne skrzynie oddalone od niego o jakieś dwa-trzy metry. Decyzję podjął błyskawicznie – ostrzał przeciwnika jakby zelżał na chwilę, więc Steiger jednym susem pokonał tą odległość ściągając jednocześnie spust i kierując ogień w stronę źródeł światła – niestety lampy były silne, ale małe, więc żadnej nie trafił.

Thor schował głowę między ramiona, kiedy tylko zapaliły się silne światła, a do jego uszu dotarł dźwięk trafianego drewna za jego plecami. Zdezorientowany spojrzał na Rudolfa, który wyraźnie szukał sposobu zbliżenia się do przeciwnika rozglądając się za nową kryjówką. Kiedy Steiger skoczył w stronę kolejnych skrzyń Kaufman wyprostował się do pozycji stojącej. Choć oślepiające światło nie pozwalało mu dokładnie widzieć kształtów to udało mu się zauważyć ogień z lufy, więc błyskawicznie skierował swoją broń w tym kierunku i pociągnął za spust mając nadzieję, że uda mu się trafić. Usłyszał krzyk bólu i odgłos upadającego ciała, lecz nie starał się przyjrzeć rezultatom i sprawdzić czy trafiony mężczyzna żyje, bo dosłownie ułamek sekundy później w jego kierunku posypał się grad kul.

Kurt schowany za, specjalnie przyniesionymi workami z piaskiem, właśnie miał wycelować swój karabin w stronę stojącego najemnika, gdy twarz zalała mu fala krwi. W pierwszej chwili myślał, że to on dostał, z przerażeniem przetarł oczy i dostrzegł upadającego kolegę. Z jego tętnicy obficie tryskała krew brudząc wszystko dookoła. Kurt nawet nie sprawdzał pulsu mężczyzny, widząc wielka brunatno-czerwoną kałużę na podłodze uznał, że nic tamtego nic już nie uratuje.

Rudolf oparł się prawym bokiem o drewnianą skrzynię, podniósł broń do ramienia, w swoim celowniku wyraźnie widział oko, przeładowującego akurat broń, przeciwnika. Nie przymierzał dokładnie, po prostu ściągnął spust, gdy krzyżyk znalazł się mniej więcej na środku głowy. Usłyszał głuchy dźwięk ciała uderzającego o posadzkę.

Ledwo zdążył się schować, gdy zauważył ludzką postać na schodach prowadzących do piwnicy. Thor bez namysłu wycelował i dwukrotnie pociągnął za cyngiel. Z głośnym krzykiem przeciwnik spadł na dół, ale zaraz za nim pojawił się następny, który strzelał przed siebie, chyba na oślep, bo kule trafiały w zupełnie inne miejsce niż kryjówki najemników. Najemnik oddał pojedynczy strzał, który trafił mężczyznę w prawe ramię, siła uderzenia obróciła go, a ponieważ wciąż trzymał palec na spuście, długa seria przeszyła powietrze tuż nad głową Kaufmana.
-Jesteśmy odcięci! – krzyknął do Rudolfa, a chwilę później posłał krótką serię w stronę cienia na schodach, tym razem nikogo nie trafił.

Steiger, gdy tylko usłyszał ostrzeżenie kolegi, zrozumiał, że to pułapka już dawno przygotowana. Teraz rozumiał skąd wzięły się te światła, dlaczego nie było straży, dlaczego ktoś zadał sobie trud układania worków z piaskiem w piwnicy. Wiedział już też dlaczego przeciwnik używał broni z tłumikami – ludzie, którzy chcieli zabić Thora i Rudolfa nie chcieli mieć na głowie policji. Cóż, w takim razie trzeba pomieszać im szyki…
-Łapcie, kurwa prezent! – wykrzyknął z dziką radością

Kurt miał wrażenie, że czas się na moment zatrzymał. W blasku świateł wyraźnie widział wstającego Steigera, który w dłoni trzymał charakterystyczny jajowaty przedmiot. Rozumiejąc co się za chwilę rozpęta w piwnicy obrócił się w stronę wroga, ale nim podniósł broń na wysokość ramienia granat już leciał w jego kierunku. Wiedział, że nic już go nie uratuje, słyszał głośne „spierdalamy!” wykrzyczane przez Rudolfa do kolegi, z całej siły nacisnął spust. Kiedy granat był tuż, tuż zdążył jeszcze zobaczyć, że jakaś siła gwałtownie obróciła Steigera, a mężczyzna lewą ręką chwyta swoje prawe ramię.
Potem był blask. A potem tylko ciemność…

-Spierdalamy! – Thor usłyszał krzyk Rudolfa i szybko obrócił się w jego stronę. Nie chciał wierzyć własnym oczom widząc jak kolega bierze zamach rzuca granat w ciasnym pomieszczeniu. Odruchowo rozejrzał się w poszukiwaniu lepszej kryjówki, ale wiedział, że nic lepszego nie znajdzie. Zanim eksplozja wstrząsnęła całym pomieszczeniem zobaczył jeszcze jak Steiger dostaje kulę w prawe ramię.


Huk wybuchu granatu w piwnicy był ogłuszający, fala uderzeniowa pchnęła Rudolfa na ziemię. Upadł na prawy bok i głośno jęknął. Ten skurwysyn przed śmiercią zdążył jeszcze go postrzelić w prawe ramię – na szczęście kula przeszła na wylot, ale i tak rana postrzałowa znacznie obniżała jego wartość bojową, a nie wiedział co jeszcze go czeka nad tym cholernym jeziorem.

Rudolf upadając wypuścił swój karabin z ręki, więc mimo chęci dokładnego zbadania swojej rany, sięgnął lewą ręką za pasek, skąd wyciągnął szwajcarskiego SIG-Sauera. W tym samym momencie zorientował się, że w piwnicy nie ma palą się już rażące w oczy światła. Ciągle czuł tępy ból w kręgosłupie od fali uderzeniowej, w uszach mu dzwoniło, miał zawroty głowy i mdłości. Pomyślał, że już nigdy nie będzie próbował takich popieprzonych pomysłów. Próbował wstać, kiedy wydało mu się, że widzi jakby zarys postaci na schodach odcinający się na tle delikatnej poświaty z parteru. Oddał w tym kierunku cztery strzały, ale żaden nie dosięgnął celu – Steiger był zbyt ogłuszony, a poza tym strzelał lewą ręką.

Franz usłyszał odgłos eksplozji i żołądek podskoczył mu do gardła. Wiedział, że za chwilę zjawi się tu policja, straż pożarna i masa chcących wszystko wiedzieć sąsiadów. Szybko rozejrzał się dookoła i biegiem ruszył w stronę domu, w którym siedział, gdy przybyli najemnicy. Nie wiedział kto spowodował wybuch, ale wiedział, że nikt nie może go zobaczyć na ulicy, obok zaminowanych samochodów, z pistoletem i nożem, którym zabił przed chwilą psa. Miał nadzieję, że Kurt i Otto załatwią sprawę, a on zdąży się odpowiednio oddalić.

-Człowieku! Co ci odbiło, żeby rzucać granatami w piwnicy!? – pełen oburzenia zapytał Thor, gdy tylko zdołali się do siebie zbliżyć i schować za trzema skrzyniami, które tym razem osłaniały ich od strony schodów.
-Bo to duża piwnica… - mruknął pod nosem przyglądają się swojej ranie – Tylko draśnięcie… - powiedział jakby do siebie, a potem zwrócił się do kolegi - Kurwa, musimy stąd zjeżdżać, bo za chwilę zaroi się tutaj od policji, a może nawet anty-terrorystów. Jakieś pomysły?
-Masz jeszcze jeden granat…?
Nim dobiegł do drzwi frontowych wynajmowanego przez siebie domu usłyszał drugą eksplozję. Jezu, oni wysadzą całą chatę w powietrze! – przeszło mu przez myśl, kiedy gorączkowo próbował trafić kluczem w zamek. Kiedy wreszcie mu się to udało pobiegł na górę, po drodze sięgając po krótkofalówkę.
-Otto, nie wiem co oni tam robią, ale masz zrobić wszystko, żeby najemnicy nie wyszli z tego żywi. Zrozumiałeś?
-Szefie, zaraz będzie tu stado glin. – usłyszał przerywany trzaskami głos Otta – Jeśli za dwie minuty tamci nie wychylą swoich głupich łbów pakuję moich chłopców do łódek i wprowadzam w życie plan B.
-Kurwa, bez takich. Masz czekać pięć minut, potem możesz wiać. Pamiętaj, że wiem gdzie cię znaleźć…

Thor ostrożnie wychylił się przez uchylone drzwi wejściowe i szybko rozejrzał. Nie było nikogo w zasięgu jego wzroku, więc schylony ruszył biegiem w stronę najbliższego drzewa. Rudolf w tym czasie osłaniał go opierając karabin o framugę otwartego okna, a kiedy zobaczył, że kolega bezpiecznie przykucnął za drzewem sam wybiegł z budynku. Lewą ręką podtrzymywał prawą, w której trzymał swój karabin. O dokładnym celowaniu nie było mowy, ale seria w kierunku ewentualnych wrogów powinna ich przydusić do ziemi w razie potrzeby.

Posuwali się metodą tak zwanych „żabich skoków” w kierunku samochodów: kiedy jeden biegł do kolejnego drzewa, stanowiącego jako-taką zasłonę, drugi go osłaniał.
-Cholera, ogrodzenie… – mruknął Thor, kiedy dotarli do muru okalającego posesję – Dasz radę?
-Nie mam wyjścia, co nie? – krzywo się uśmiechnął
Thor podskoczył, chwycił się krawędzi ogrodzenia, podciągnął odrobinę i ostrożnie wyjrzał czy nie czają się tam kolejni przeciwnicy. Nikogo nie zauważył, więc powrotem wylądował na ziemi.
-Czysto, pomogę ci się wdrapać na ten cholerny murek. – złożył dłonie tak, aby stworzyły swego rodzaju „stopień”, po którym Rudolf miał wejść na ogrodzenie. Steiger bez słowa oparł nogę na tymże „stopniu” i z pomocą kolegi wybił się w górę jednocześnie lewą ręką chwytając krawędzi muru. Poczuł jak Kaufman dodatkowo popycha go do góry, kiedy on sam próbował podciągnąć się jedną ręką. W końcu udało mu się to, jednak nie zdołał utrzymać się u góry, przetoczył się przez ogrodzenie i z głuchym łoskotem wylądował na ziemi.
-Kurwa! – zakrzyknął mając gdzieś zasady bezpieczeństwa, na jedną noc miał za dużo wrażeń
-Jezu, żyjesz człowieku? – zapytał Thor jednocześnie wdrapując się na betonowy murek– Ładnie przywaliłeś. – powiedział do niego z góry i zgrabnie zeskoczył na dół. Pomógł wstać koledze.
-Kurwa, kurwa, kurwa… co za popieprzona noc! – przeklinał Steiger oglądając obwiązaną kawałkiem materiału ranę. – O dziwo jeszcze się nie wykrwawiłem…
-Nie przesadzaj, sam mówiłeś, że to tylko draśnięcie. – uśmiechnął się Thor – Dobra, dasz radę biec?

Otto widział jak najemnicy pokonują ogrodzenie, ale postanowił, że dopuści ich odrobinę bliżej. Choć gonił go czas to wiedział, że paradoksalnie zaoszczędzi go więcej, jeśli przeciwnik podejdzie jeszcze kilka metrów.


*
  WWW
Nowy temat Odpowiedz w temacie Przejdź na stronę   Poprzednia   1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna